święci

Św. Stanisław
Mieczysław Rokosz

O świętym biskupie krakowskim, męczenniku Stanisławie, zachowały się dwie tradycje – oparta na napisanej z perspektywy króla kronice (około 1112) Galla Anonima, nadwornego kronikarza Bolesława Krzywoustego, i na kronice biskupa krakowskiego Wincentego Kadłubka (zm. 1223). Kadłubek podaje, że biskup popadł w konflikt z królem.

Gdy Bolesław Śmiały przebywał z wojskiem na Rusi i stacjonowanie wojsk przedłużało się, niektórzy rycerze potajemnie zaczęli wracać do domu na wieść o tym, żony pozbawione opieki, niepewne nawet, czy mężowie żyją, zaczęły wchodzić w nowe związki, z poddanymi, i rodzić potomstwo. Król rozgniewał się na te obyczaje (mimo że sam nie świecił przykładem cnoty) i począł surowo karać zbiegłych rycerzy i niewierne żony, a nieślubne dzieci zabijać. Biskup Stanisław napominał króla, że to król zawinił, trzymając wojsko tak długo z dala od domu. Kard. S. Wyszyński i Ojciec Święty Jan Paweł II nazwali św. Stanisława, głównego patrona Polski, patronem ładu moralnego. Jest on ponadto rzecznikiem praw kobiet i obrońcą życia.

Bezpośrednim powodem śmierci Stanisława był spór o prawo własności. Bolesław Śmiały był zwolennikiem starego prawa rodowego, które zabraniało sprzedaży i darowania własności na mocy testamentu. Biskup głosił nowe prawo, które zezwalałoby na darowizny, także na rzecz Kościoła. Gdy nabył od niejakiego Piotra, bezdzietnego, posiadłość Piotrowin niedaleko Puław i Solca, król uznał to za zdradę i własnoręcznie (bo nikt inny nie chciał) poćwiartował biskupa.

Wybitny historyk Feliks Koneczny (1862-1949) napisał: „Im zaś bardziej psują się stosunki ludzkie, im cięższe czekają nas przesilenia, tym gorętsze zanośmy modły do tych wielkich patronów naszej Ojczyzny, którzy umieli chadzać w wirach życia publicznego (...) A wołają tacy święci do nas: Idź w życie publiczne, bierz w nim śmiało udział, byle po katolicku!”

Ma Polska, pośród licznego pocztu własnych świętych, dwóch szczególnie ważnych patronów. To św. Wojciech i św. Stanisław. Obaj biskupi i męczennicy. Św. Wojciech Sławnikowicz jest starszy. Jego męczeństwo, kanonizacja i rozkwit kultu przypadają na czasy Bolesława Chrobrego i mają fundamentalne znaczenie dla utrwalenia budowy państwowej. Kult św. Stanisława jest szczególnie doniosły dla okresu przezwyciężania kryzysu rozbicia dzielnicowego w XIII wieku i odnowienia królestwa w XIV wieku. Dzieje kultu obu splatają się ściśle z losem państwa i narodu. (...)

Święty to przeważnie postać historyczna, lecz zarazem jakby na szczególnych prawach, to postać, której życie – podobnie jak w przypadku żywotów wielkich bohaterów – w sposób szczególnie wyrazisty nie kończy się wraz ze śmiercią, to postać, która żyje w kulcie liturgicznym, w wielorodnej tradycji. W przypadku patrona prymarnego jego szczególnie żywy kult w narodzie jest jednym z istotnych elementów świadomości zbiorowej. Opowiadają o nim żywoty oraz pełne legend opisy cudów za jego sprawą zdziałanych. W badaniu historycznym trzeba jednak koniecznie sumiennie oddzielić od siebie historyczne fakty z życia od spraw kultu i odbiegającej często od faktów późniejszej tradycji. (...)

Zwróćmy się ku św. Stanisławowi, który obok św. Wojciecha i na równi z nim przez długie wieki był oficjalnym patronem państwa – Królestwa Polskiego – i pozostaje nadal patronem Polaków. Mimo ogromnych wysiłków badawczych w tym przypadku nasza rzetelna wiedza o człowieku jest nader skromna. Żył w drugiej połowie XI wieku, pochodził z rycerskiego rodu Turzynitów, urodził się w Szczepanowie położonym wśród wilgotnych puszcz między dolną Rabą a dolnym Dunajcem w dolinie Wisły. Był biskupem krakowskim za panowania króla Bolesława Szczodrego-Śmiałego i z jego woli poniósł śmierć w 1089 roku. Przedtem jednak musiał być współpracownikiem i przyjacielem króla, który inwestował go na biskupa. Musiał też mieć odpowiednie predyspozycje i wykształcenie. Ze śmiercią biskupa zbiegł się w czasie niemający z nią jednak rzeczowego związku bunt możnych przeciwko królowi, który musiał uchodzić z kraju i nigdy już nie powrócił. Zegnanie Bolesława oznaczało osobistą jego klęskę, ale i utratę przez Polskę prestiżu królestwa na ponad dwieście lat. „Sprawa św. Stanisława” zemściła się więc fatalnie, o niej samej jednak nie wiemy nic. Nie znamy przyczyny sporu króla z biskupem. Zapis w Kronice Anonima zwanego Gallem mówi tylko, że biskup za „zdradę” został skazany na „obcięcie członków”. Co miałoby być przedmiotem owej zdrady – nie wiemy. Należy jednak pamiętać, że w tamtej rzeczywistości ustrojowo-prawnej, gdy władza monarsza była mocna i on sam był źródłem prawa – zważywszy jeszcze porywczy, może niezrównoważony charakter wybitnego skądinąd monarchy – „zdradą” mogło się okazać wszelkie sprzeniewierzenie się woli władcy, płynące z najszlachetniejszych nawet pobudek moralnych. Zabójstwo zaś biskupa-pomazańca, z woli króla-pomazańca, choćby nawet wykonane z zastosowaniem „prawa”, sprzeciwiało się opinii społeczeństw całej chrześcijańskiej Europy, było szpetną zemstą, po prostu zbrodnią. Legenda uporczywie przedstawia ten fakt, jakoby król osobiście zamordował biskupa świętokradczo, w kościele podczas nabożeństwa. Jednak nawet zastosowanie tu jakiejś normy prawnej i obyczaju prawnego, więc sądu i wyroku, nie zmienia faktu – zginął biskup. Tradycja uznała to za męczeństwo. W skarbcu katedry wawelskiej w przepięknym relikwiarzu przechowuje się pośród najczcigodniejszych relikwii tysiąclecia dokładnie zbadaną czaszkę naszego bliźniego sprzed wieków, noszącą ślady śmiertelnych razów.

Od początku XIII wieku mamy wyraźne świadectwa szybkiego narastania, w celach kanonizacyjnych, kultu biskupa Stanisława jako męczennika. Poważny krok na tej drodze uczynił w swej Kronice mistrz Wincenty Kadłubek, który jako następca św. Stanisława na biskupstwie krakowskim tradycję znał chyba dobrze. Następnie dominikanin Wincenty z Kielc albo z Kielczy napisał naprzód pierwszy, a następnie drugi, obszerniejszy Żywot św. Stanisława. Kapituła katedralna krakowska dokładała w Rzymie starań, by przeprowadzić tę kanonizację. Przyjechał legat papieski Jakub z Velletri, który przesłuchał kilkudziesięciu świadków i spisał protokół cudów św. Stanisława. Jego brulion na pergaminowych karteczkach zachował się do dziś w archiwum katedralnym. Wreszcie papież Innocenty IV w Asyżu 17 września 1253 roku ogłosił bullę kanonizacyjną św. Stanisława. W kilka miesięcy później, 8 maja 1254 roku, uroczystość kanonizacyjną z udziałem legata papieskiego powtórzono w Krakowie. Uczestniczył w niej episkopat polski, ale też np. bawiący tu przejazdem biskup szwedzki Erlandsen, który zaniósł te radosne wieści do swej ojczyzny, co nie zostało bez konsekwencji dla rozszerzenia kultu św. Stanisława. W uroczystości krakowskiej uczestniczyło też kilku książąt z rodu Piastów, rycerstwo, a także, jak wolno sądzić, lud Krakowa i może niekoniecznie tylko z najbliższej okolicy. Małopolską rządził wówczas Bolesław Wstydliwy z księżną Kingą, „świętą niewiastą”, która osobiście dokonała podniesienia relikwii męczennika z ziemi, obmywając je – jak mówi kronikarz – własnymi łzami.

Wówczas bowiem nastąpiło złożenie ciała świętego na ołtarzu pośrodku katedry krakowskiej. Św. Stanisław odtąd stał się jej drugim obok Wacława patronem. Rękę i głowę oprawiono w osobne relikwiarze. Wcześniej też oddzielono drobne cząstki, które miały być i stały się fundamentem kościołów ku czci nowego świętego. Książę i biskup krakowski podarował też relikwie św. Stanisława księciu czeskiemu na zadatek przymierza i przyjaźni – takie to były czasy, że relikwie świętych miano za skarb cenniejszy od złota, pereł i szlachetnych kamieni.

Św. Stanisław początkowo był kreowany na patrona swojej niegdyś diecezji krakowskiej. Jednak jego kult szybko rozszerzał się poza granice. Erygowano coraz to nowe kościoły pod jego wezwaniem we wszystkich ziemiach polskich, a z czasem też na Litwie i Ukrainie, a katedra wawelska stała się ważnym celem pielgrzymek. Jej prestiż wzrósł przez fakt znajdowania się tu grobu św. Stanisława. Dobra biskupstwa krakowskiego z okazji kanonizacji uzyskały od księcia wielki przywilej ekonomiczny, a biskupi krakowscy jako kustosze grobu św. Stanisława zajęli pierwsze miejsce po arcybiskupach gnieźnieńskich.

Polska wówczas była rozbita na kilkanaście księstw, naród rozdarty. Kult nowego świętego, który szybko opanował cały kraj, stawał się czynnikiem konsolidującym rozbite społeczeństwo i podzielone państwo. Św. Stanisław, którego tragiczna śmierć była niegdyś powodem upadku królestwa, stał się teraz orędownikiem, patronem zjednoczenia i odrodzenia. Z tego to czasu pochodzi sławny, śpiewany do dziś, radosny hymn ku czci św. Stanisława: Gaude Mater Polonia. Żywot większy św. Stanisława, nawiązując do jednej ze stanisławowskich legend, powiada, iż jak niegdyś posiekane członki męczennika cudownie się zrosły, tak Bóg zlituje się nad narodem, rozdarty kraj połączy w jedno i opromieni go blaskiem królewskiej chwały. A ponieważ Bóg sam jeden wie, kiedy się to stanie, dlatego po dziś dzień – żywociarz pisze w połowie XIII wieku – wszystkie insygnia królewskie, mianowicie koronę Bolesławów, berło i włócznię św. Maurycego, zachowuje się w skarbcu katedry wawelskiej, aż przyjdzie ten, którego powoła sam Bóg, jak niegdyś biblijnego Aarona, dla którego są tam odłożone. Wyłożono tu nieomal całą teorię wskrzeszenia królestwa, całą ideologię zjednoczenia. Znaczenie propagandowe tego utworu musiało być doniosłe.

Proroctwo spełniło się już w kilkadziesiąt lat później. „Przywrócił Bóg zwycięskie znaki [to znaczy insygnia królewskie] Polakom” – jak czytamy na odwrociu pieczęci majestatowej Przemysła II. Odwrocie to przedstawia wizerunek Orła w koronie, który odtąd trwale pozostał godłem państwa. Przemysł koronował się w Gnieźnie w 1295 roku i nie panował jeszcze nad całą Polską. Była to jednak pierwsza od czasów Bolesława Szczodrego w 1086 roku koronacja. Trudno nie docenić jej ideowego znaczenia. Gdy w znękanej wojną Francji Joanna d'Arc przywiodła Karola VII do koronacji w Reims w 1429 roku, król wówczas nie władał ani ziemią ani ludem, ale znaczenie moralne tego faktu było olbrzymie. Za Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego Królestwo Polskie było już trwale odrodzone. Od Łokietka też utrwalił się zwyczaj koronowania królów w katedrze wawelskiej przy grobie świętego. Tutaj też przechowywano insygnia koronacyjne. Św. Stanisław, którego kamienny posąg ponad godłem Orła polskiego zdobi od tamtego czasu gotycki fronton katedry wawelskiej, był odtąd patronem królestwa i szafarzem korony. W polskim obrzędzie koronacyjnym pojawił się trwały zwyczaj pielgrzymki ekspiacyjnej, pokutnej, monarchy w przeddzień koronacji do kościoła św. Michała na Skałce, gdzie według tradycji Stanisław został zamordowany. Łokietek z okazji koronacji kazał bić złotą monetę z wizerunkiem świętego. Rozpoznajemy go na starych pieczęciach katedry i kapituły wawelskiej, co naturalne, ale też i na średniowiecznych pieczęciach miejskich Krakowa. Biskup Stanisław z głową w aureoli i w geście błogosławieństwa, ponad tarczą z godłem królestwa, obecny jest w herbie i najdawniejszej pieczęci Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego pozostaje patronem. Liczni artyści cechowi malowali i rzeźbili tryptyki ołtarzowe z legendą św. Stanisława, haftowano ją nawet na szatach liturgicznych i wyobrażano też św. Stanisława w witrażach. Wit Stwosz w sławnym ołtarzu Mariackim w Krakowie przedstawił go wysoko, w planie nieba. Jest obecny w miniaturze w rękopiśmiennym kodeksie, we fresku, w drzeworycie książkowym, w plakiecie na dzwonie, a także w licznych utworach literackich.

Orędował też św. Stanisław za Polakami w bitwach. Długosz podaje relacje Krzyżaków, że w czasie bitwy grunwaldzkiej widziano na niebie jasną postać świętego błogosławiącego rycerstwu polskiemu. Do tego szczegółu nawiązywał też Matejko w swej Bitwie pod Grunwaldem. Trofea grunwaldzkiego zwycięstwa Jagiełło oddał na wotum i ozdobę wawelskiego grobu patrona. Po zwycięstwie grunwaldzkim i zakończeniu działań wojennych wprowadzono zwycięskiego króla do Krakowa „w ogromnym orszaku prałatów i panów niosących rozwinięte sztandary i znaki Krzyżaków zdobyte w wielkiej bitwie”. Król „udał się do katedry wyprzedzony przez chorągwie krzyżackie i na znak świetnego zwycięstwa złożył wszystkie chorągwie Krzyżaków w katedrze krakowskiej św. Stanisława”. „Pięćdziesiąt jeden chorągwi krzyżackich (...) wniesiono do katedry jako coś, co ma Polska sławniejsze i znaczniejsze (...) dodały [one] blasku i okazałości świątyni”. Dalej powiada Długosz, że „Polacy winni je strzec i przechowywać jako wieczyste pamiątki i symbole” oraz „dowód tak wielkiego zwycięstwa”. I wisiały tam one przez kilka stuleci, „pokazując stale triumf króla i klęskę Krzyżaków”.

Zwyczaj ten utrwalił się w wiekach późniejszych. Tu Sobieski ustawił tureckie buńczuki spod Wiednia. W ten sposób katedra wawelska nabywała jeszcze jednej cechy: stała się kościołem gracjalnym, świątynią dziękczynienia. Nader liczne i różnorodne są dowody kultu, jakiego doznawał św. Stanisław jako patron państwa w epoce staropolskiej.

W XIX wieku, w dobie niewoli, Stanisław powrócił jakby do swej roli sprzed wieków. Stał się patronem uciemiężonego, rozdartego narodu i budził nadzieję lepszej przyszłości. Jedna z legend zawiodła rycerstwo Bolesławów w dzikie góry, między skały, na sen w jaskiniach tatrzańskich. Do czynu, do walki miał ich w odpowiednim czasie zbudzić przebaczający św. Stanisław. Pięknie do całej tradycji o królu Bolesławie i św. Stanisławie oraz do tej budzicielskiej legendy w przededniu niepodległości nawiązał Stanisław Wyspiański w swej twórczości dramatopisarskiej i w projektach witraży dla katedry wawelskiej. W legionowym wojsku, tym wojsku zbudzonym, które ruszyło do boju o Niepodległą, jak wykazały badania – choć imię biskupa zawsze było wśród Polaków popularne – szczególnie dużo było obok Bolesławów i Tadeuszów właśnie Staszków. Zagubione pośród obcych społeczności w dalekich krajach Wschodu i Zachodu imię Stanisław jest niewątpliwym świadectwem pochodzenia jego nosiciela od dawnych zesłańców lub emigrantów. Stanisław! To imię wyraża życzenie stania się sławnym. Sława idzie tylko z dobrych czynów, zła sława – to po prostu hańba. Wawelską konfesję św. Stanisława, architektonicznie pięknie ukształtowaną, nazywamy Ołtarzem Ojczyzny. Starym zwyczajem zdobią ją okryte chwałą sztandary wojskowe czasów zupełnie niedawnych.

Były czasy, kiedy św. Stanisław stawał się „niewygodnym” świętym. Próbowano go ośmieszyć, zdeprecjonować, oczernić i wciąż na nowo oskarżać, przeciwstawiono królowi, próbowano ich obu wciąż waśnić na nowo. Próbowano tej czarnej legendy o św. Stanisławie, której jednak dawała odpór cała potężna idąca przez wieki tradycja. Z tradycją o biskupie-męczenniku splata się nierozerwalnie tradycja o Bolesławie i jego los. Trzeba pamiętać, że adwersarz biskupa był jednym z najwybitniejszych naszych monarchów, zarazem jednym z najnieszczęśliwszych. Tradycja obdarzyła go szczytnym przydomkiem: Szczodry. Fundował wspaniałe benedyktyńskie klasztory, np. w Tyńcu czy Mogilnie, wzniósł świetną romańską katedrę na Wawelu, odnowił polską organizację kościelną, przy poparciu papiestwa odrodził w Polsce instytucję królestwa, ale też był Śmiały... Tradycja mówi o pokucie króla w dalekim klasztorze w Osjaku, gdzie po dziś dzień zaznaczone jest miejsce jego grobu. Z powodu położenia Osjaku na ruchliwym szlaku z Polski do Włoch grób ten był często odwiedzany przez Polaków. Mikołaj Sęp-Szarzyński u schyłku XVI wieku poświęcił królowi-pokutnikowi piękny łaciński wiersz Epitaphium Boleslao Audaci, Regi Poloniae. Dwukrotne badania tego grobu nie wykazały pochówku. Aleksander Przeździecki w połowie XIX wieku odnalazł tam tylko mosiężną fibulę, którą złożył na pamiątkę w skarbcu katedry wawelskiej. Karolina Lanckorońska około stu lat później też nic tu nie znalazła. Istnieje przypuszczenie, że Władysław Herman, brat królewski, sprowadził truchło brata-króla z Karyntii i pogrzebał w ufundowanym przez Szczodrego Tyńcu. Było mu to potrzebne do legitymowania sukcesji syna – Bolka Krzywoustego. Pośrodku tynieckiego kościoła znaleziono opróżniony grób ze śladami pochówku (okucia trumienne i dwie kostki). Widać cały pochówek został stąd przeniesiony. Czyj był? Kiedy i dlaczego go stąd przeniesiono? Grób pośrodku kościoła przysługiwał fundatorowi, którym w przypadku tynieckiego klasztoru był Szczodry król, gdy zaś biskup Stanisław został kanonizowany w połowie XIII wieku, szczątki nieszczęsnego króla stąd usunięto i przeniesiono do wspólnego grobu mnichów. Dziś wszystkie te szczątki opatów i mnichów benedyktyńskiego klasztoru przeniesiono na tyniecki cmentarz na stoku Winnicy. Tak więc niewykluczone, że wiejski cmentarzyk w podkrakowskim Tyńcu jest nekropolią zawierającą doczesne szczątki jednego z największych polskich monarchów. Zresztą zawsze benedyktyni tu o nim pamiętali w swych modlitwach. Zapewne w tej modlitwie i pokucie już dawno wybielał duch wielkiego króla Bolesława, ale pozostaje napomnieniem.

Rokrocznie w pierwszą niedzielę po św. Stanisławie (tj. po 8 maja) w Krakowie rusza z Wawelu pielgrzymka do uświęconego tradycją miejsca – na Skałkę. Św. Stanisław jest dziś głównie patronem moralnego ładu, który leży u podstaw zdrowia, pomyślności i powodzenia społeczeństwa. Szczególnie uroczysta była ta pielgrzymka w roku 1966, roku Milenium. Nie sposób wreszcie nie pamiętać, że następca św. Stanisława na rok przed 900-leciem tamtego faktu został powołany na Stolicę Piotrową. I trudno nie wspomnieć pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski, do Krakowa – do św. Stanisława na 900-lecie jego zabójstwa w 1979 roku. Pamiętamy słoneczną czerwcową niedzielę na krakowskich Błoniach. Chyba nigdy dotąd w tysiącletnich dziejach Polski nie zgromadziła się taka siła narodu. I pamiętamy też papieskie błogosławieństwo relikwiarzem czaszki św. Stanisława – tą „przedziwną relikwią w skarbcu naszych dziejów”.