święci

Św. Franciszek Ksawery
Ks. Konrad Keler SVD

Św. Franciszek Ksawery (1506–1552) z zakonu jezuitów zajął w historii Kościoła wyjątkowe miejsce. Nazwano go apostołem narodów na wzór św. Pawła. Niewielu ludzi tak wpłynęło na dzieje Kościoła, jak ten święty. Ogłoszono go patronem misji, patronem Dalekiego Wschodu, Papieskich Dzieł Misyjnych.

Co sprawiło, że Franciszek Ksawery miał taki wpływ na historię Kościoła? Dlaczego jego działalność ewangelizacyjna zostawiła tak trwały ślad w Azji, a szczególnie w Indiach? Jak to się stało, że człowiek, który nie zostawił po sobie spuścizny literackiej, a żył niespełna 46 lat, przeszedł do historii Kościoła jako jeden z największych misjonarzy? Będę szukał odpowiedzi na te pytania w moim osobistym zetknięciu się ze śladami jego życia i działalności.

Burzliwe początki

Malowniczo przedstawia się dzisiaj zmieniony w muzeum zamek Javier w Hiszpanii. Jako pomnik historii niesie ważne przesłanie. To tam 7 kwietnia 1506 roku urodził się Don Francisco de Jassu y Javier, znany na całym świecie jako Franciszek Ksawery. Czas, w którym żył, był bardzo interesujący. Przyszły święty urodził się w tym samym roku, w którym zmarł Krzysztof Kolumb. Był to czas zasadniczych przemian – czas wielkich odkryć geograficznych i reformacji. W zamku Javier Franciszek spędził dzieciństwo. Jako piętnastoletni młodzieniec przeżył z całą rodziną wielką tragedię narodową. Królestwo Nawarry, której zwolennikiem i obrońcą do końca życia był jego ojciec, upadło i zostało zajęte przez króla hiszpańskiego Ferdynanda i Elżbietę Katolicką – tych samych, którzy wypędzili muzułmanów z Półwyspu Iberyjskiego. Ojciec, szykanowany przez nowego króla (skonfiskowano wszystkie jego posiadłości), tak się przejął upadkiem Królestwa Nawarry, że wkrótce zmarł i matka pozostała sama z dziećmi.

Młody Franciszek przedostał się do Francji sprzymierzonej z Królestwem Nawarry i rozpoczął w Paryżu studia. Tam spotkał się z Ignacym Loyolą i Piotrem Favre’em. Razem z nimi w 1534 roku złożył śluby zakonne. Wszyscy trzej ofiarowali się Ojcu Świętemu, a ich pierwszym postanowieniem był wyjazd na misje do Ziemi Świętej. To jednak okazało się niemożliwe. Spotkanie z założycielem Towarzystwa Jezusowego Ignacym Loyolą miało dla Franciszka z Javier decydujące znaczenie (chociaż Loyola później wyznał, że był on „najtwardszym kawałkiem ciasta, jakie kiedykolwiek miał rozrobić”). Dla Franciszka spotkanie z Ignacym nie było łatwe, przecież Loyola walczył w wojnie o Królestwo Nawarry po przeciwnej stronie. Stało się jednak impulsem do nawrócenia. Od tego momentu – miał 26 lat – jego życie było nieustannym wzrastaniem w Duchu, który go przemieniał. Odtąd będzie bezgranicznie i bezwarunkowo służył Bogu i ludziom w każdej sytuacji. W modlitwie, która pomagała mu wzrastać i umacniać się w walce ze Złym, stał się narzędziem, przez które działał Bóg. Współpraca z Bogiem przyniosła ogromne owoce. Franciszek pozostał przy postanowieniu włączenia się w działalność misyjną Kościoła i w 1540 roku udał się do Azji. Pragnął realizować nakaz Jezusa Chrystusa: ...będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1,8). W tamtych czasach Indie, Moluki, Japonia jawiły się Europie jako krańce świata nie tylko w sensie geograficznym, ale i kulturowym. To był świat daleki, nieznany i niebezpieczny.

Z iście nawarryjską determinacją, wyjątkowym poświęceniem, gotowy na największe trudności i najcięższe niewygody Ksawery planował dotarcie do strategicznych miejsc i kluczowych osób. Po Indiach, Molukach i Japonii jego celem stały się Chiny. Ksawery wiedział, że dotarcie do Chin z Ewangelią to także otwarcie drogi do Japonii i Korei. Nie było mu jednak dane dotrzeć do ludu chińskiego. Zmarł 3 grudnia 1552 roku na małej wyspie Sancian, gdzie krzyżowały się szlaki handlowe Europy i Państwa Środka – 12 km od brzegów Chin, do których w tym czasie obcokrajowcy nie mieli wstępu. Mówi się o Franciszku Ksawerym jako największym misjonarzu po św. Pawle Apostole. Jak on przekraczał granice krajów, oceanów, kontynentów, kultur i religii.

Trwała ewangelizacja w Azji

Dotarł do Azji w 1542 roku. Zasadniczo działał na trzech obszarach geograficznych: Indie (1542–1545), wyspy Moluki (1545–1547), Japonia (1549–1551). Najbardziej jednak widoczne i trwałe pozostało jego dzieło ewangelizacji w Indiach. Działał też krótko w mieście Malakka i na wyspie Sulawesi (dawniej Celebes).

Do Goa przybył Franciszek Ksawery w 1547 roku po trzynastu miesiącach morskiej podróży z Lizbony z nominacją na nuncjusza apostolskiego. To wyjątkowe miejsce, gdzie przez parę wieków krzyżował się świat europejski i indyjski. Ten skrawek ziemi na subkontynencie indyjskim pozostał szczątkową kolonią portugalską aż do 1962 roku. Widać to do dzisiaj. Giną zewnętrzne pomniki przeszłości. Zbudowane przez Portugalczyków kościoły z epoki kolonialnej chylą się ku upadkowi, pozostają jednak wartości kulturowe i duchowe. Ludzie na ogół są tutaj ubrani po europejsku, kobiety nie noszą sari typowych dla Indii. W pieśniach podczas liturgii mieszają się dźwięki indyjskie z iberyjskimi. Ludzie w kościele zachowują się po europejsku, przyklękają, siedzą w ławkach, kobiety noszą takie nakrycia głowy, jakie jeszcze spotyka się na wsi portugalskiej czy hiszpańskiej. Kościół jest tutaj silnie zakorzeniony wśród ludu.

Odprawienie Eucharystii przy trumnie św. Franciszka Ksawerego w Goa to niepowtarzalne przeżycie. W kościele Bom Jesus z czerwonej cegły, w bocznej kaplicy po prawej stronie, znajduje się mauzoleum św. Franciszka – w srebrnej trumnie wykonanej przez miejscowych artystów spoczywa ciało świętego. Mauzoleum, niewątpliwie oryginalne dzieło sztuki włoskiego renesansu, zostało podarowane przez wielkiego księcia Cosimo III Medyceusza z Toskanii. Cały wystrój dotarł do Goa w 1698 roku. Mauzoleum pozostaje stałym znakiem obecności wielkiego apostoła ludów Indii, który jakby wrósł w tę ziemię. Jego ciało zachowało się w dobrym stanie. Już w przeszłości co jakiś czas otwierano trumnę i wierzący mogli oglądać ciało świętego. Obecnie otwiera się trumnę co dziesięć lat. Ostatnio była otwarta od 21 listopada 2004 do 2 stycznia 2005 roku. Ta okazja gromadzi setki tysięcy ludzi – chrześcijan jak i wyznawców innych religii.

Po przybyciu do Indii Ksawery jako nuncjusz papieski stanął wobec ogromnych wyzwań ewangelizacyjnych. Od razu zdystansował się od systemu kolonialnego i od tamtejszych władz portugalskich. Dostrzegł bowiem, że życie Portugalczyków, szczególnie ich moralność daleko odbiega od zasad Ewangelii, zaś ich przykład jest dla mieszkańców Indii jedną z największych przeszkód do przyjęcia nauki Chrystusa. Franciszek Ksawery nie mógł się pogodzić z etyką kupców i żeglarzy nastawionych na eksploatację i wykorzystywanie ludzi. Cierpiał z tego powodu bardzo i swoją zdecydowaną postawą nieraz zrażał sobie ludzi interesu i władzy.

Od początku wszedł w lud. Chodził pieszo (nie jeździł, jak Portugalczycy, konno, w bogatym stroju). Dostrzegał ludzką nędzę. Zakładał szkoły, leczył chorych, bronił prostych ludzi przed wszelkim wyzyskiem ze strony miejscowych władców oraz Portugalczyków. Nie bał się stawać w obronie pokrzywdzonych. Bywał nawet mediatorem pomiędzy stronami konfliktu w lokalnych wojnach. Był blisko ludzi, a oni uważali go za świętego. Jako misjonarz nie ograniczał się do nauczania. Był jednocześnie świadkiem i mistrzem. Ludzie wyczuwali, że jego powołanie jest mocno zakorzenione w miłości Jezusa Chrystusa. Ta miłość tworzyła świętość, która przenikała wiarygodnością i autentyzmem wszelkie formy działalności. Jego poświęcenie dla Chrystusa nie znało granic zmęczenia, niedogodności podróży, chorób, odrzucenia, niezrozumienia itd.

W Goa istniało już biskupstwo i struktury eklezjalne były częściowo zorganizowane. Franciszek nie zadowolił się pracą nad pogłębianiem wiary wśród tamtejszych chrześcijan. Wyruszył na nowe tereny, gdzie wiara chrześcijańska była nieznana. Przemierzył wiele państewek na południe od Goa. Najpierw jednak założył w Goa kolegium, które przyniosło ogromne owoce w dziele ewangelizacji nie tylko w Indiach, ale wielu krajach Azji, z których młodzież była wysyłana na studia.

Gorliwość i niecierpliwość w głoszeniu Ewangelii aż po krańce ziemi zaprowadziły Franciszka Ksawerego na Moluki, gdzie z przerwami pozostał prawie dwa lata. Tam doświadczał ogromnego ubóstwa materialnego – w wielu miejscach brakowało nawet wody pitnej. Uderzające też było ubóstwo duchowe mieszkańców. Lokalne wojny, konflikty, częste zabójstwa, jak i niski, według Franciszka, stopień cywilizacji szedł w parze z miernym życiem religijnym. Z drugiej strony miejscowi ludzie byli otwarci na Ewangelię. To przyniosło mu radość. Ksawery poświęcił się pogłębianiu wiary istniejących od dawna małych wspólnot chrześcijańskich. Z całym poświęceniem też oddał się misjonowaniu. Jego poświęcenie zaowocowało wielką liczbą ludzi, którzy przyjęli wiarę w Jezusa Chrystusa. Dlatego też w swoich listach nazwał Moluki „wyspami nadziei w Bogu”.

15 sierpnia 1549 roku po długiej i męczącej podróży Franciszek Ksawery z dwoma innymi jezuitami z Hiszpanii dotarł do brzegów niedawno odkrytej Japonii. To było jej pierwsze zetknięcie się z chrześcijaństwem. Wylądował w Kagoshimie – ówczesnym centrum życia politycznego i kulturalnego południowej Japonii. Niedaleko znajduje się dzisiaj pomnik Ksawerego. Do tej podróży przygotowywał się już od lat. Podczas pobytu w Goa uczył się języka i zbierał informacje o Japonii od trzech Japończyków, których sprowadził z Malakki. Z nimi też wyruszył do ich ojczyzny. W Kagoshimie pod jego wpływem nawrócił się na chrześcijaństwo samuraj Kimura z rodziną. Z tej rodziny pochodził pierwszy japoński kapłan i błogosławiony, Sebastian Kimura, umęczony w 1622 roku. Ksawery najpierw nawiązał kontakt z jednym z największych klasztorów buddyjskich w południowej Japonii. Dwóch mnichów buddyjskich wysłał na studiowanie chrześcijaństwa do Goa. Dostrzegł również konieczność opracowania katechizmu po japońsku. Napisał go przy współpracy z tym samym Japończykiem, z którym przywędrował z Indii. To ogromnie pomogło w ewangelizacji. Po roku Franciszek postanowił wyjechać z Kagoshimy, by udać się na dwór cesarski do Kioto. Chciał uzyskać od samego cesarza zgodę na głoszenie Ewangelii w całej Japonii. Ponad dwa miesiące przemierzał trudne tereny, narażony na napady i niewygody pieszych wędrówek. Jego plany nie powiodły się, głównie dlatego, że Japonia była pogrążona w wojnie domowej.

Doświadczenie ewangelizacji w Japonii jeszcze bardziej pogłębiło w nim przekonanie o konieczności „zasiania” wiary w Jezusa Chrystusa wśród Chińczyków. Dostrzegł ogromną zależność kulturową Japonii od Chin, jak i więzi łączące te narody. Uważał, że wprowadzając na stałe do kultury chińskiej wiarę chrześcijańską, będzie łatwiej uczynić to samo w Japonii. Był jeszcze inny powód, dla którego chciał dotrzeć do Chin i tam głosić Ewangelię. „Chiny to rozległy kraj, spokojny, rządzony wielkimi prawami, gdzie jest jeden tylko król... Chińczycy są utalentowani, skłonni do studiowania, szczególnie praw zarządzania krajem, jak też poszukują wiedzy”.

Wyjechał więc z Japonii, gdyż był przekonany, że musi jeszcze głosić Ewangelię Chińczykom. Niestety i to pragnienie nie spełniło się. Koniec życia Ksawerego nie miał nic z bohaterstwa ani męczeństwa, którego tak pragnął. Zmarł najprawdopodobniej na zapalenie płuc, czekając na przewoźnika do Chin. W całkowitym osamotnieniu, trzymając świecę wręczoną mu przez chińskiego kucharza, który przy nim jedynie pozostał.

Uprzywilejowane miejsce w życiu Kościoła

Ramię św. Franciszka Ksawerego znajduje się w jego kaplicy we wspaniałym rzymskim kościele jezuitów Il Gesù. Zostało one odcięte w Goa i przesłane papieżowi. Dzięki tej relikwii św. Franciszek pozostaje obecny w centrum życia Kościoła. Nie pozostaje tylko „własnością” Hiszpanii czy Indii, ale wciąż inspiruje misjonarzy Kościoła powszechnego.

Życie św. Franciszka Ksawerego stało się niemal legendarne. Fascynują wielkie owoce posługi misyjnej głosiciela Ewangelii „aż po krańce ziemi”. Tam gdzie przebywał, wytwarzał autentyczną atmosferę reformy zasad życia, moralnego postępowania. Nie pozostawił po sobie wielkich dzieł – traktatów teologicznych, pastoralnych czy misjologicznych. Jego osobowość można poznać (tak zresztą jak i św. Pawła) głównie z listów, których pozostało 125, a które były w obiegu za życia i po śmierci Ksawerego. Wydano je drukiem i czytano we wszystkich domach zakonnych. Budził zapał kleryków, którzy pragnęli naśladować Franciszka Ksawerego, głosząc w dalekich krajach królestwo Boże. Pisanie listów było jego potrzebą życiową i łagodziło poczucie samotności. Kontakt z Ignacym Loyolą i pierwszymi towarzyszami jezuitami był utrudniony. Listy z Europy na Moluki szły około 21 miesięcy, a czasem dłużej. Ogromnie tęsknił daleko od swoich. Szukał kontaktu ze wspólnotą zakonną. Dawało mu to poczucie przynależności do wielkiej rodziny. Uświadamiało mu także, że misja, którą wypełnia, nie jest jego misją, ale że został posłany a wspólnota w Europie wspiera go.

Najważniejsze, co pozostawił św. Franciszek Ksawery, to żywe wspólnoty Kościoła, szczególnie w Indiach. Chrześcijanie wywodzący się od św. Franciszka przetrwali różne burze dziejowe, z ciężkimi prześladowaniami włącznie. Spora ich część przeniosła się w czasie prześladowań do dzisiejszego stanu Karnataka, głównie w okolice miasta Mangalur. Dlatego też często są nazywani katolikami mangalurczykami. Stanowili drugą znaczącą wspólnotę po chrześcijanach w Kerali wywodzących się jeszcze z czasów apostolskich, gdy według tradycji św. Tomasz głosił Ewangelię głównie w dzisiejszych stanach Kerala i Tamilnadu. Wyznawcy, których wspólnota pochodzi z czasów Franciszka Ksawerego, do dziś należą do najbardziej aktywnych chrześcijan w Indiach. Ich wkład w życie Kościoła jest imponujący. Z Mangaluru i Goa wywodzi się sporo powołań kapłańskich i zakonnych, duchownych, którzy pracują w całych Indiach oraz wielu biskupów.

Św. Franciszka przedstawia się niekiedy jako tego, który masowo chrzcił (tylko wśród poławiaczy pereł zamieszkujących południowe wybrzeże Indii ochrzcił 10 000 ludzi), ale nie przygotowywał odpowiednio do tego sakramentu. Zarzuca mu się też, że chrzcił wielu po to tylko, aby jak najwięcej dusz uchronić od piekła. Gdyby przyświecał mu jedynie taki motyw, wspólnoty chrześcijańskie, które założył, długo by nie przetrwały. Jednak o sukcesach ewangelizacyjnych zadecydowało przede wszystkim jego otwarcie się na współpracę z Duchem Świętym. Ta współpraca wydała wyjątkowe owoce. Dziesięć lat pobytu Franciszka Ksawerego w Azji przyniosły tak trwałe skutki, że ludzie zastanawiają się, jak było to możliwe. Niewątpliwie dużą rolę odegrały też cechy misjonarza: bezgraniczne poświęcenie, odwaga szukania nowych rozwiązań w zarządzaniu i zdolności organizacyjne. Bardzo ważne były też nowoczesne metody ewangelizacyjne, które zastosował. Franciszek bardzo mocno stawiał na laikat i odpowiedzialność świeckich za ewangelizację. W krótkim czasie zorganizował grupy zdolnych i pełnych wiary katechetów, którzy stali się misjonarzami w swoim środowisku. Rozumiał, że modlitwy i podstawowy katechizm trzeba przetłumaczyć na języki lokalne, a Ewangelię głosić w miejscowym języku. Szybko udało mu się zaangażować do tego lokalnych tłumaczy.

Dostrzegał wartości rodzimych kultur Indii i Japonii. Miał nadzwyczajne wyczucie tego, co dziś nazwalibyśmy dialogiem międzykulturowym. Wydaje się, że św. Franciszek Ksawery był świadomy tego wyzwania i wyczuwał jego doniosłość dla Kościoła. Trwający przez pokolenia „cichy” dialog pokojowy stawał się faktem. W religii, w sztuce, w codziennym zachowaniu. Jego owoców nie da się wymazać z historii, pozostanie wpisany w życie Indii. Wysiłek Franciszka Ksawerego jest trwałym zapisem i kamieniem milowym w bogatej historii kultury indyjskiej. Śladów chrześcijaństwa, które pozostawił, nie da się łatwo wymazać z krajobrazu religijnego Indii.

Życie go nie oszczędzało. Doświadczał trudności i zmagań wewnętrznych. Jego zapał misyjny i ufność w Bożą Opatrzność zostały poddane ciężkim próbom niezrozumienia przez najbliższych i osamotnienia w przedsięwzięciach misyjnych. Nie było mu zaoszczędzone opuszczenie i nieprawość ludzi, którzy mieli mu pomóc. Przeżywał również ogromne napięcia wewnętrzne, gdy chodzi o rozdźwięk między wizją a rzeczywistością. Budował jednak na skale, którą jest Bóg. Z perspektywy wieków patrzymy na św. Franciszka Ksawerego jak na latarnię morską – ukazuje nam drogę, którą można bezpiecznie dotrzeć do portu.