przeczytaj o naszych trasach

Pieszo po Galilei – śladami Jezusa.
Od Nazaretu do Kefarnaum.

Żar. Słońce bezlitośnie nagrzewa ściany domów i wąskie, strome uliczki. Warkot samochodów, gwar rozmawiających głośno przechodniów, niespodziewany ochrypły dźwięk klaksonów, krzyki rozbieganych dzieci i… donośny głos, wzywającego do modlitwy, muezina.

Małe bary, przed drzwiami których siedzą mężczyźni przesuwając w palcach koraliki arabskiego różańca (sebha). Zachęcające do zakupu, wyłożone przy ulicy owoce arbuzów, melonów, cytryn, mango, brzoskwiń, wszelkie dobra urodzajnej galilejskiej doliny na wyciągnięcie ręki i każdą kieszeń. Ciemno ubrane kobiety mieszają się z ubranymi po europejsku. Pośpiech kobiet, spokój modlących się mężczyzn, zwyczajnie przy ulicy. Marazm innych, siedzących pod drzewami i czekających nie wiadomo na co. Natarczywa zachęta handlarzy sprzedających widokówki…

Tak wita przybysza Nazaret, największe arabskie miasto Izraela. Dla Chrześcijan miejsce najważniejsze. To tutaj znajduje się kolebka chrześcijaństwa.

Stąd wyruszamy na szlak wiodący śladami Jezusa.

Miasto Nazaret położone jest w dolinie otoczonej górami Nacret, leżącymi na wysokości do 400 m n.p.m. Dzisiaj jest to duża aglomeracja miejska, której zabudowa wpycha się na stoki gołych, pozbawionych roślinności wzgórz. Nowoczesną arabską zabudowę przeplatają wierze kościołów, zwieńczonych krzyżami i wierze minaretów z półksiężycem (arab. hillal) powszechnie znanym symbolem islamu. U stóp tych wysokich, wybijających się w niebo budowli znajdują się synagogi, kapliczki, prywatne domki z wystrojem europejskim.

Nas interesuje Nazaret z czasów Jezusa. Na dnie rozleglej doliny, bogatej w wodę pitną i groty możliwe do zamieszkania, koncentrowało się życie nielicznej grupy Żydów.

Do I wieku p.n.e. nikt nie pisał, nawet nie wzmiankował o biednej osadzie żydowskiej otoczonej pięcioma wzgórzami. W tej odciętej od reszty świata wiosce zamieszkała Maria, córka Joachima i Anny. Wychowanka Kapłanów i niewiast usługujących w Świątyni. Nazaret stał się jej domem. Po wodę chodziła do źródełka, które do dzisiaj daje wodę 73 tysiącom mieszkańcom miasta.

Źródło Marii Dziewicy jest jedną z najstarszych pamiątek z czasów Jezusa. Schodzimy do niego po stromych schodach z cerkwi Św. Gabriela. Półmrok, cisza i szum bijącego źródełka… z lewej strony schodów kubek zachęcający do napicia się cudownej wody, orzeźwiającej i dającej siły do dalszej drogi.

Od 02 lutego 1955 roku Źródło Marii Dziewicy jest symbolem miasta, znalazło miejsce w jego herbie.

Mijamy piękny ikonostas, mrocznego kościoła św. Gabriela i wychodzimy na dziedziniec. Brama nadaje kierunek dalszej drodze. Wybrukowaną przestronną uliczką idziemy na południe. Po kilkuset metrach dochodzimy do bazyliki zwiastowania NMP. Monumentalny budynek skrywa w sobie Grotę, która była mieszkaniem Marii i miejscem niezwykłego zdarzenia.

To tutaj Bóg dał Marii wyjątkową propozycję. Zapragnął by właśnie ona urodziła Jego Syna. Maryja powiedziała Bogu „tak”. W małej grocie, w nieznanej nikomu mieścinie, dokonał się akt, który zaważył na losach kolejnych pokoleń ludzi. Zwiastowanie Najświętszej Marii Pannie, poczęcie Jezusa i narodziny chrześcijaństwa dokonały się w Nazarecie.

Na północ, kilka kroków od Bazyliki Zwiastowania NMP, znajduje się kościół św. Józefa. Skrywa on pamiątki po Świętej Rodzinie. Koniecznie trzeba tam wejść, by poczuć atmosferę ciepłego, prawdziwego domu i opiekuńcze ramię św. Józefa.

Józef, potomek rodu Dawida z pokolenia Judy. Urodził się w Betlejem. Królewskie korzenie zmusiły go do ucieczki i schronienia się w Nazarecie przed mściwym Herodem Wielkim, który w obawie przed utratą władzy postanowił wymordować wszystkich potomków Króla Dawida. Na życie zarabiał stolarstwem. To właśnie jego Bóg obdarzył wyjątkowa łaską i zaufaniem, oddając Marię i Jezusa pod jego opiekę.

Grota, w której żyła Święta Rodzina zadziwia przestronnością. Poza pomieszczeniami mieszkalnymi znajdował się tutaj warsztat ciesielski św. Józefa, któremu pomagał Jezus wykonywać różne prace stolarskie. Wg św. Justyna powstawały tutaj „sochy drewniane i jarzma do wołów”. Wykonane narzędzia gospodarskie i rolnicze sprzedawane były na targu w pobliskim Seforis. Cysterna na wodę wewnątrz Groty, była nie lada rozwiązaniem technicznym tamtych lat i ułatwieniem prac domowych dla Marii.

Jezus z rodzicami uczęszczał na modlitwy do synagogi. Dochodzimy do niej wąską uliczką biegnącą fragmentem bazaru. Niepozorny budynek z tabliczką informującą o tym, że była to synagoga z czasów Jezusa. Teraz jest tu kościół Grekokatolicki.

W kamiennych chłodnych ścianach synagogi Jezus modlił się, studiował Torę, brał udział w zebraniach gminy żydowskiej. Według św. Łukasza to tutaj skomentował księgi proroka Izajasza. Nauka tak bardzo nie podobała się słuchaczom, że okrzyknęli Go bluźniercą i postanowili zrzucić Go ze skały. Obraz wiszący na kamiennej ścianie za ołtarzem przedstawia scenę nauczającego Jezusa. Siedzi na schodach i mówi do ludzi, z którymi przebywa od lat. Do ludzi, którzy są mu bliscy i dalecy, bo nie rozumieją jego nauki.

Cisza, padające na schody ołtarza promienie słońca, nadają temu miejscu szczególnego misterium. Odwiedzone przez nas obiekty znajdują się w centrum Nazaretu w niedużej odległości od siebie.

Dotknąwszy nazaretańskich pamiątek po Jezusie i Jego rodzinie, wsłuchani w śpiew modlitwy muezina, zagłębieni w tak dobrze nam znane „Zdrowaś Mario” wychodzimy z miasta.

Droga wiedzie na południe. Ruchliwa ulica doprowadza nas do dużego skrzyżowania dróg. Po przeciwnej stronie arterii zbocze wzgórza nazywanego Górą Strącenia (Góra Przepaści). Górę przecina droga szybkiego ruchu. Z lewej strony na szczycie znajduje się Kaplica Trwogi, posadowiona w miejscu, z którego Maria miała patrzeć na śmierć swego Syna. Kierujemy się w prawą stronę. Idziemy do urwiska Góry Strącenia. Dosyć długie podejście doprowadza nas do celu.

Płaski szczyt z rozległym widokiem na dolinę Jizreel. Uprawne pola, urodzajne sady, nie przypominają o dramatach, które miały tu miejsce przed wiekami. Góra egzekucji. Jezus też miał tu być pozbawiony życia przez strącenie ze skały za nauczanie w synagodze. Gdzie to mogło być? Podchodzimy bliżej do południowego zbocza góry i … przepaść.

To mogło być tutaj… góra urywa się… przepaść. W dole sterczące nagie skały. Zrzucony z tej wysokości człowiek nie miał szansy na przeżycie. Miejsce budzi respekt. Jezusa nie pozbawiono tutaj życia. Ewangelie nie mówią, co się wydarzyło, że uniknął egzekucji. Jedna z legend dopowiada, że przeskoczył na drugą górę i „oddalił się”. Taką informację przekazuje treść napisu na tablicy umieszczonej na szczycie. Nazywa go „Mount Precypice, The Leaping Mountain” co należy tłumaczyć: Góra Przepaści, Góra Strącenia, Góra Skoku.

Przed nami kolejny dzień wędrówki śladami Jezusa.

Po 30 latach pobytu w Nazarecie, Jezus decyduje się na opuszczenie miasta. Lata dzieciństwa i młodości minęły. Dorosłe życie i intensywną pracę misyjną będzie realizował nad Jeziorem Galilejskim. Udaje się do Kafarnaum, miasta, które nazywa „własnym”. Podążamy więc za nim.

Ministerstwo Turystyki Izraela wraz z gospodarzami terenów Doliny Galilei przygotowało pieszy szlak Ewangelii, Dobrej Nowiny, z Nazaretu do Kafarnaum. Symbolem jego jest kotwica na ułożonych pionowo kamieniach. Odnajdujemy taki znak na Górze Strącenia, jest dobrze widoczny i czytelny.
Pokazuje nam kierunek – w prawo, wąska ścieżką otoczoną kamieniami. Droga wiedzie w dół, opasując stromy stok.

Dzisiejszy plan zakłada przejście ok. 22 kilometrów z Góry Strącenia na Górę Tabor. Czas przejścia to ok. 8 godzin.

Wąska ścieżka wysłana igłami pinii i kamieniami jest dosyć śliska. Zejście zabezpiecza metalowa barierka. Widoki zapierają dech.

Jesteśmy w połowie stoku. Kwitnące agawy, spadające szyszki, przebiegające jaszczurki i śpiewające cykady towarzyszą nam podczas drogi. Na każdym zakręcie czeka na nas znak, kotwica, wskazująca kierunek drogi.

Nagle ukazuje się Góra Tabor. Zasłoniętą częściowo porannymi mgłami budzą promienie słońca. Pejzaż prawie nierealny. A jednak. Uczestniczymy w cudzie natury jakim jest nowy dzień. Promienie słońca wskrzeszają go do życia. Nas stojących ogarniają również.

Jeszcze kilka zakrętów i zeszliśmy z Góry Strącenia. Szeroką ścieżką, kamienistą i gliniastą, dochodzimy do koryta rzeki bez kropli wody. Nad nami nazaretański las piniowy. Dobrze, że wodę niesiemy w plecakach.

Po drodze nie ma możliwości kupienia jej. Po krótkim odpoczynku ruszamy. Wzniesienie. Wspinaczka warta widoku. Przed nami Góra Tabor, w dole miasteczko Iksal. Nad nami szum drzew, pod nami gwar budzącego się miasta. Głosy ludzi, beczenie owiec, kóz, rżenie koni, warkoty silników samochodowych.

Kolejne podejście. Zmęczenie daje znać o sobie. Znak, że będzie woda dodaje siły. Ale to pomyłka. Miejsce gdzie miała ona być jest puste. Rzeka wyschła. Sięgamy więc do naszego osobistego źródełka. Kilka łyków zaspakaja pragnienie. „Kotwica” zachęca do dalszej drogi. Idziemy ścieżką opasującą wzgórza Nazaretu.

Dochodzimy nią do Illit, dzielnicy Nazaretu. Chwila odpoczynku i kierujemy się asfaltową uliczką w prawo. Droga jest przyjemna. Lekkie wzniesienie terenu nie jest odczuwalne. Co chwila mijają nas nazaretańczycy uprawiający jogging lub spacerujący. Jesteśmy na szczycie Churchil Forest. Witają nas krowy, uciekinierki z pobliskiego kibucu, ciekawe świata.

Panorama rolniczej doliny Jizreel z miasteczkiem Iksal i Górą Tabor. Zatrzymują na dłużej. Zaduma, refleksja nad otaczającym nas bezmiarem.

Droga wiedzie w dół. Na wapiennych zboczach wygrzewają się jaszczurki, dosyć dużych rozmiarów. Pinie przeplatają dęby i akacje. Cykady dają podkład muzyczny wędrówce.

Droga jest równa. Nogi odpoczywają. Z prawej strony, głęboka, obrośnięta drzewami Dolina Baraka. Człowiek ten wygrał bitwę z Kananejczykami (Księga Sędziów 5, 2-31). Po przeciwnej stronie doliny Góra Debory, prorokini, jedynej kobiety – sędzi w Izraelu. O tych postaciach mówi Stary Testament.

Dochodzimy do tarasu widokowego na Górę Tabor, która jest celem naszej dzisiejszej wędrówki. Jeszcze dwa kilometry i zejdziemy z żółtego szlaku i wkroczymy na fioletowy prowadzący na jej szczyt. Przed nami 5 kilometrów drogi wśród drzew i wspinaczka. Na wysokości 588 m n.p.m. z Doliny Jizreel wyrasta samotna, porośnięta lasem kopczykowata Góra Tabor.

Wiedzie na nią wąska stroma droga. Podchodzimy. Według tradycji chrześcijańskiej na Górze Tabor dokonało się przemienienie Jezusa Chrystusa, stąd druga jej nazwa Góra Przemienienia Pańskiego. Na szczycie znajduje się Bazylika, z roku 1924, upamiętniająca to zdarzenie. Wewnątrz nad ołtarzem, wzrok przyciąga mozaika przedstawiająca Jezusa rozmawiającego z Mojżeszem i Eliaszem. Góra Tabor ma bogatą historię. Jako samotne, wysokie wzgórze pełniła rolę strategiczną. Wojny toczące się na terenie Galilei nie oszczędzały jej. Był tutaj fort, twierdze budowane, to znów niszczone przez innych. Odbudowywane, przebudowywane i rujnowane. Przez wieki, przetoczyło się tutaj wiele bitew i odegrał niejeden dramat. Dla chrześcijan zawsze była Górą Świętą, na którą pielgrzymowano. Spacer po tarasach dawnej twierdzy pozwala dostrzec niezwykle piękno tego miejsca. Bazylika na tle błękitu nieba, stara kamienna droga, cmentarzyk, dawne budynki klasztorne i panorama na dolinę … „Panie dobrze, że tu jesteśmy …” (Mt 17,4)

Kolejny dzień na ścieżkach Jezusa.

Dzisiejszy szlak biegnie z Lavi do Hamamu, u stóp Góry Arbel. 14 km pieszo.

Wczesny ranek. Poranna rosa błyszczy na liściach kukurydzy rosnącej w kibucu Lavi. Rośliny są imponującej wielkości. Kolor liści świadczy o urodzajności gleby. Równy rząd roślin wytycza boczną granicę piaszczystej drogi. Mijamy z prawej strony cmentarz przy kibucu. Równinną ścieżką dochodzimy do bramy ogrodzonego terenu.

Kamienista ziemia spalona słońcem budzi niepokój. Skorpiony wygrzewają się na gorącym piasku. Nogi zsuwają się z potężnych kamieni, po których trzeba przejść. Znak wyraźnie pokazuje drogę. W oddali widać stada krów, których ilości niesposób zliczyć, są wpisane w ten krajobraz. Jak drzewa oliwne, akacje i osty. Idziemy starożytną drogą rzymską, którą podróżowali pielgrzymi, handlarze, wojska i królowie.

Droga lekko wznosi się, wśród kamieni o różnych kształtach i parasolowatych akacji.

W skupisku wysokich topoli, widocznych daleko na wzgórzu, z lewej strony znajdują się pozostałości starożytnej tłoczni oliwy. Jeszcze wyżej i niezwykłe przeżycie.
Przed nami wyrasta dwugarbne wzgórze nazwane Rogami Hittinu. Na tym płaskowyżu wygasłego wulkanu 4 lipca 1187 roku rozegrała się bitwa pomiędzy wojskami Królestwa Jerozolimy dowodzonymi przez Króla Gwidona z Lusingan, a wojskami muzułmańskimi sułtana Saladyna. Bitwa ta zadecydowała o losach krzyżowców w Ziemi Świętej. Pod Hittin zniszczona została największa armia jaka kiedykolwiek została wystawiona przez Królestwo Jerozolimskie. Chrześcijanie utracili relikwie Świętego Krzyża. Była to największa klęska w walce z muzułmanami w Ziemi Świętej. Wkrótce po zwycięstwie Saladyn zdobył Jerozolimę i większość miast. Bitwę tę upamiętnia tablica umieszczona na zboczu wzgórza, niewidoczna z tego miejsca.

Starożytna droga wiedzie dalej w kierunku jeziora Galilejskiego. Przechodzimy szczytami. Nad nami tylko niebo. Niezwykła panorama sąsiednich wzgórz, dolin, i widok na zacieniony, charakterystyczny, szczyt Góry Arbel.
Szlak schodzi w dół. Witają nas gaje oliwne z bardzo starym drzewostanem. Pomiędzy drzewami przechadzają się, spragnione chłodu, krowy.

Starożytna droga rzymska robi się stroma i kręta. W oddali widać potężne połacie gajów oliwnych i pól uprawnych. Schodzimy ostrożnie po śliskich, drobnych kamieniach.

Jesteśmy w rozleglej dolinie Nemerin. Z prawej strony nowe spojrzenie na wzgórze Rogi Hittinu. Stąd lepiej widać strategiczne możliwości dwugarbnego wzgórza. Wojska chrześcijańskie przegrały z braku wody, my też odczuwamy jej brak.
Po kilkuset metrach jest ujęcie wody, zbiornik jest jej pełen, ale zamknięty na kłódkę, wędrowiec nie może liczyć na to, że napełni sobie butelki i bukłaki na dalszą drogę. Teren bezludny, w oddali słychać pracujący gdzieś traktor. Dolina obniża się mocniej. Pojawia się nowy znak. Na kamieniu narysowane jest kółko z kropką w środku. Od tego momentu będziemy szli korytem rzeki okresowej. Żółta kotwica potwierdza, że to prawda. Kamienne dno wyschniętej rzeki skupia uwagę na miejscach gdzie bezpiecznie postawić nogę. Jesteśmy na samym dnie doliny.
Mijamy miejsce informujące o punkcie 0 poziomu morza i dochodzimy do małego źródełka Nitai. W ten gorący dzień jego widok nastraja radością i optymizmem. Tabliczka wisząca na drucianym ogrodzeniu informuje, że woda nie nadaje się do picia. Ta wiadomość zaskakuje i chłodzi, chociaż liczyliśmy, że zrobi to źródlana woda. Źródło nie obdarza nas swoim dobrodziejstwem w takim stopniu, jak rosnące nad nim rośliny. Daje za to początek strumieniowi Arbel. Droga nasza to zbliża się do strumienia, to odchodzi. Często musimy przechodzić przez niego. I niespodzianka. Niepozorny strumień z czyściutką wodą do którego chciałoby się włożyć zmęczone nogi, okazuje się bagnistą pułapką. Gdy noga zsuwa się z kamienia, po którym trzeba przejść na drugą stronę, zapada się w błotnistą, niemiłą maź.
Woda, której szukaliśmy z nadzieją na lepszą drogę, kryje zasadzki i niemiłe niespodzianki. Szlak wiedzie to w górę, to w dół. Są to łagodne podejścia. Z lewej strony, na skalistym stoku ukazuje się para gazel. Trudno je odróżnić od zrudziałych kamieni.

Ze szlaku widać którędy płynie rzeczka. Rośliny gęstwią się nad jej brzegami. Gołe, spalone słońcem skały wyższych partii wzgórza są dla nich doskonałym tłem. Mijamy stare drzewa oliwne, pojedyncze drzewa granatów i ogrodzenia oddzielające od siebie ziemie kibuców.

Towarzyszą nam stada krów, które bez ludzkiego dozoru narażone są na niebezpieczeństwa ze strony dzikich zwierząt. Teren też nie jest im łaskawy.

Ostre załomy skalne są pułapka dla ich nóg.

Złamana wysoko na skale kończyna lub niemożliwość wyjęcia jej z rozpadliny to powolna śmierć zwierzęcia. Prócz dramatycznych scen jesteśmy świadkami scen sielankowych, nieodłącznych towarzyszek naszej trasy.

Siedzące w cieniu drzew oliwnych, rozkoszują się ciszą i spokojem, dumne ze swoich latorośli. Wchodzimy głębiej do wąwozu. Rzeka ma większe koryto. Rośliny skupione przy wodzie, są bardziej różnorodne.Widać kwitnące na różowo oleandry. Kolejne łagodne podejście i oczom ukazuje się Góra Arbel. Kierujemy się w jej stronę. Dolina zwęża się. Środkiem płynie strumień, który staje się coraz większym utrudnieniem. Szerokie koryto rzeki trzeba przechodzić po nie zawsze stabilnych kamieniach. Jeden zły krok i wpadamy w bagnistą maź. Przepraw z jednego brzegu rzeki Arbel na drugi jest coraz więcej. Czasami zastanawiamy się czy nie zboczyliśmy ze szlaku. Znaki upewniają nas, że nie. Idziemy przecież starożytną drogą rzymską. Drogą kupców, wojsk i królów. Przed nami wyrastają fragmenty starego muru obronnego wiodącego do fortecy wykutej w skale. Od tego momentu wąwóz Arbel (inna nazwa Hamam) staje się bardzo wąskim, kamienistym przejściem.

Z lewej strony stroma Góra Nittai, z prawej stoki Góry Arbel. Od II w p.n.e. było to miejsce strategiczne. Niezwykłą budowę terenu wykorzystywano do działań wojennych. Bakchides, Herod Wielki, Józef Flawiusz, Druz Fakhr-a-Din II to kolejni budowniczowie fortec, umocnień i twierdz na tym terenie oraz inspiratorzy ówczesnych wojen. Omijamy leżący na drodze potężny głaz.
W dali zarysowują się fragmenty historycznych zabudowań. Uwagę rozprasza kolejne przejście przez rzekę. Czy uda się przejść po ostrych kamieniach suchą nogą? Odległość jest znaczna. Kamienie mocno oddalone od siebie… trzeba próbować! Jest drugi brzeg. Trochę zmoczone buty szybko wysychają w wysokiej temperaturze. Po ostrych dużych kamieniach schodzimy do doliny Hamam. Trzymając się bocznych skał, dochodzimy do małego zbiornika wody. Tutaj nie próbujemy się orzeźwic i schłodzić. Samo miejsce, pełne plastikowych opakowań i foliowych worków, zniechęca. Szybko je mijamy. Aleją, wysadzoną wysokimi drzewami, u stóp Góry Arbel dochodzimy do ruchliwej ulicy w miasteczku Hamam. Z tego miejsca można przyjrzeć się tej majestatycznej Górze.
Klifowy, pionowy stok wznosi się na wysokości 181 m n.p.m. w dolnych partiach góry widać wydrążone liczne jaskinie, które pną się ku górze. Łączą je wykute w skale schody. W tych jaskiniach w 38 roku przed Chrystusem skryli się przed Herodem Wielkim jego przeciwnicy.
Pionowa skała broniła do nich dostępu. Jaskinie stały się naturalną twierdzą nie do zdobycia. Herod Wielki był jednak nieustępliwy. Na buntowników spuszczał ze szczytu w specjalnych skrzyniach żołnierzy, którzy długimi hakami wyciągali ich z jaskiń i zrzucali w przepaść. Jaskinie służyły też za magazyny żywności dla Galilei w czasie wojny z Rzymianami. Były fortem, twierdzą i miejscem zamieszkanym przez ludzi.

Po przeciwnej stronie Góry Arbel, Góra Nittai a na niej fragment muru twierdzy, z której Herod nadzorował oblężenie buntowników. Do wąwozu Hamam, z którego niedawno wyszliśmy zbiega stado koni. Niżej, łagodniejsze stoki Góry Arbel daje im paszę i przestrzeń do biegania. Żegnamy to miejsce zachowując w pamięci przebytą drogę, krajobrazy i niezwykłe historie dawnych lat.

Przed nami ostatni etap pieszej wędrówki śladami Jezusa. Rześki poranek zachęca do drogi. Do przebycia 17 km. Za nami majestatyczna Góra Arbel przed nami płaska Dolina Galilei.

2 km przed miasteczkiem Magdala odnajdujemy nasz znak.

Droga wiedzie przez potężny sad. Owoce oliwek, pomarańczy, śliw śmieją się zachęcająco. Wyglądające zza chmur słońce pokazuje kierunek i oświetla drogę.

Idzie się łatwo. Prostą, szeroką, utwardzoną szutrem drogą.

Mijane zakręty odsłaniają kolejne plantacje roślin. Opuncje, bananowce, drzewa mango i cytryn. Przechodzimy przez sady stare i nowe z młodym drzewostanem.

Jedne i drugie pieczołowicie pielęgnowane. Potężne siatki rozpięte nad nimi chronią przed ptakami, które potrafią rozdziobać soczyste owoce i zniszczyć zbiory.

Urodzajność tej doliny dostrzegał również Józef Flawiusz pisząc o niej w „Wojnie Żydowskiej 3, 516-518” „jest tak żyzna, że nie ma rośliny, która by tu nie krzewiła się, a jej mieszkańcy uprawiają wszelkie gatunki. Umiarkowany klimat jest odpowiedni dla różnych rodzajów.

Drzewa orzechowe, które wymagają w porównaniu z innymi roślinami większego chłodu, rosną tam w ogromnej ilości, a dalej palmy, które potrzebują gorącego klimatu, oraz drzewa figowe i oliwne, bliższe tym, dla których wskazana jest łagodniejsza aura. Można by rzec, że natura przejawia jakąś szczególną ambicję, żeby na siłę ściągnąć na jedno miejsce przeciwne sobie gatunki albo że jest to jakieś szlachetne współzawodnictwo pór roku, z których każda jakby ubiegała się o tę okolicę.”

Od czasów Flawiusza nie zmieniło się nic. Dolina ciągle zadziwia urodzajnością i bogactwem uprawianych roślin.

Naszej wędrówce towarzyszy migający pomiędzy drzewami widok Jeziora Galilejskiego.

Nagle droga opada. Jesteśmy w korycie rzeki okresowej. Duże spiętrzone kamienie nakazują ostrożność. Przechodzimy pod mostem na krajowej 90, biegnącej zachodnim brzegiem Jeziora.

Droga wiedzie wzdłuż ruchliwej ulicy. Hałas pędzących aut nie przeszkadza, gdyż tłumią go wysokie cyprysy. Jezioro Galilejskie w całej okazałości. Widok imponujący. W historii nosiło ono różne nazwy. W Starym Testamencie występuje jako Morze Kinneret, zapewne od cytry, którą przypomina swoim kształtem. Ewangeliści nazywają je Morzem Galilejskim, Jeziorem Tyberiackim, Jeziorem Genezaret. Ma 21 km długości i 12 km szerokości i 48 m głębokości. Leży 210 m pod poziomem morza. Posiada słodką wodę i duże bogactwo ryb. Podobnie jak w czasach Jezusa rybołówstwo jest ważną dziedziną gospodarki.
Rybacy jak przed wiekami muszą być przygotowani na niespodziewane, porywiste wiatry, które z pobliskich dolin wpadają i wzburzają spokojne wody akwenu.

Dochodzimy do małego wzgórza, na którym Jezus „pięcioma chlebami i dwiema rybami nakarmił 5 tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci” (Mt 14, 13-24), słuchających jego nauk. W miejscu gdzie się to stało stoi kościółek ze skałą pamiętającą to wydarzenie. Wychodzimy.

Kierujemy się do brzegu Jeziora. Droga trwa ok. 20 minut. Wśród drzew nad wodą stoi bazaltowy budynek sakralny. Znajduje się w nim kamień, na którym Jezus przygotował posiłek dla Apostołów po zmartwychwstaniu.

Jego ciemną ścianę oblewa wzburzona woda. Miejsce Prymatu, miejsce przekazania władzy nad kościołem przez Jezusa świętemu Piotrowi. Postacie Jezusa i Piotra w wymownym geście, szum wiatru, zapach wody, ryb, szept modlitwy spacerujących pielgrzymów wszystko to przenika w głąb.

W odległości 3 km od Tabghy znajduje się Kafarnaum miasto szczególnie umiłowane przez Jezusa. Po opuszczeniu Nazaretu zamieszkał właśnie tutaj. W tym mieście znalazł pierwszych uczniów, rybaków Piotra i Andrzeja (Mk 1, 21-29). Zamieszkał w domu Piotra. Kafarnaum za czasów Jezusa było wąską osadą rozciągająca się 500 m wzdłuż brzegu Jeziora Galilejskiego. Miasto, choć niezbyt rozległe miało duże znaczenie, ponieważ leżało przy trakcie, którym przybywały Karawany z Syrii. Było to miasto nadgraniczne. Mieścił się w nim urząd pobierający opłaty celne (Mt 9,9) i stacjonował niewielki garnizon rzymski, dowodzony przez setnika. Dochodzimy do oryginalnych murów domu, w którym mieszkał Jezus. Pierwsi chrześcijanie przekształcili je w kościół. Obok znajduje się synagoga, w której Jezus nauczał i uzdrowił opętanego przez szatana mężczyznę. Małe domki zgrupowane były wokół nieregularnych dziedzińców. Bazaltowe kamienie układane na sucho, wieńczone były lekkim dachem, który można było zdjąć. Tak właśnie uczynili mężczyźni, którzy przynieśli do Jezusa paralityka by go uzdrowił (Mk 2,4). Kafarnaum to miejsce wzmożonej aktywności misyjnej Jezusa, miejsce licznych cudów (uzdrowienie chorej na gorączkę teściowej Piotra, uzdrowienie sługi rzymskiego setnika) i nauk spisanych przez Ewangelistów.

Ze względu na brak zrozumienia Jezus przeklął Kafarnaum. Ewangelia Mateusza opisuje: „A ty Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego.”

Nasza piesza wędrówka dobiegła końca. Jeszcze wjazd na Górę Błogosławieństw i spojrzenie z wysoka na Jezioro Galilejskie i dolinę Galilei, miejsce działaności Jezusa. Piesza wędrówka jego śladami daje inne spojrzenie na nauki spisane w Ewangeliach. Na szlaku można poznać urodzajną ziemię i kamienistą, ziarna, które rodzą i obumierają, pasterza, który szuka jednej zaginionej owcy, wody, która daje siły i syci… posłuszeństwo i wiarę znakom pokazującym którędy iść i człowieka szukającego swego miejsca na ścieżkach Jezusa.

przeczytaj program pielgrzymki