sanktuaria w Polsce

Biskupiec Warmiński
Opracował Jan Korcz
Na mocy kanonów 1230-34 Kodeksu Prawa Kanonicznego niniejszym dekretem, zatwierdzając statut, powołuję do życia z dniem 13 maja 1998 roku Dekanalne Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej w kościele bł. Karoliny Kózkówny w Biskupcu Warmińskim.

Takiej treści dokument, wydany przez arcybiskupa Edmunda Piszczą, został odczytany przez ks. dziekana Karola Swięckiego w uroczystość Matki Bożej Fatimskiej, w obecności metropolity warmińskiego, który przewodniczył koncelebrowanej Mszy św. i wygłosił okolicznościowe kazanie. W koncelebrze uczestniczyli również: ks. wiceoficjał Marian Dubicki z Olsztyna i ks. Adam Śniechowski z Kurii elbląskiej oraz księża z dekanatu biskupieckiego. Według tegoż dekretu rektorem Sanktuarium jest proboszcz parafii bł. Karoliny, którym obecnie jest ks. prałat Józef Swiechowski.

Biskupiec Warmiński to małe miasteczko na Pojezierzu Mrągowskim, położone w odległości 38 km na wschód od Olsztyna. Prawa miejskie uzyskało ponad 600 lat temu. Kilkakrotnie było palone w czasie wojen z Krzyżakami, a później ze Szwedami i Tatarami. Po pierwszym rozbiorze Polski znalazło się na terenie zaboru pruskiego. Wiele też ucierpiało w czasie drugiej wojny światowej. Kościół parafialny św. Jana pochodzi z końca XVI wieku. W kolejnych stuleciach dobudowywano wieżę, prezbiterium i nawy boczne. Odbudowany zaś został na początku tego wieku i w pierwszych latach powojennych.

W 1987 roku w Biskupcu została utworzona druga parafia - pod wezwaniem bł. Karoliny Kózkówny, beatyfikowanej w tymże roku przez Jana Pawła II w Tarnowie. Świątynia przy ul. Warszawskiej to dawny kościół ewangelicki, wybudowany w 1846 roku w stylu neoromańskim, bazylikowym - o trzech nawach i dwuspadowym dachu. Wyniosła dzwonnica jest połączona z bryłą kościoła przewiązką. Wnętrze zostało wspaniale odbudowane i odnowione przez obecnego proboszcza już w pierwszym roku jego pobytu w Biskupcu. A przedtem nie byto tu ciekawie. Brakowało nie tylko dobrego oświetlenia czy nagłośnienia, ale nawet podłogi i ławek, nie mówiąc o chórze i stacjach Drogi Krzyżowej.

Pochwały biskupów

Wystrój świątyni zmienił się do tego stopnia, że biskup Julian Wojtkowski, doskonale znający się na budownictwie i sztuce sakralnej, skierował do ks. prałata Swiechowskiego specjalny list, w którym pisał m.in.:

Ciągle jestem pod wrażeniem kościoła bł. Karoliny w Biskupcu. Rzeczywiście, we wnętrzu czuje się niebo. Jeśli Pan Bóg pozwoli, 28 lipca będziemy wieczorem wchodzili do rzęsiście oświetlonego, jasnego jak niebo wnętrza. Jakie to będzie zaskoczenie dla pielgrzymów, którzy od lat wchodzili do wnętrza czekającego na Przewielebnego Księdza Prałata i jego ręce oraz serce.

W tymże liście sufragan warmiński prosił również, „żeby parafia bł. Karoliny zorganizowała grupę pielgrzymkową do Częstochowy, która złączy się z grupą idącą z Kętrzyna i Reszla. To będzie powrót do dawnych tradycji". I została zorganizowana „silna grupa", bo złożona przede wszystkim z... żołnierzy. Szło ich czterdziestu i kilka osób cywilnych „na okrasę" - jak powiedział ks. prałat Swiechowski.

Trzeba wyjaśnić, że w Biskupcu Warmińskim stacjonuje jednostka wojsk chemicznych. Żołnierzy widać także w kościele, zwłaszcza na Mszy św. o 10.30. Przychodzą całymi kompaniami. Zajmują górny chór. Ale przybywają również w dni powszednie - pomagali budować ogrodzenie, a ostatnio stacje Drogi Krzyżowej wokół kościoła. Dowódca Jednostki i jego zastępca byli obecni na uroczystości ogłoszenia sanktuarium maryjnego. Żołnierze nieśli też figurę Matki Bożej Fatimskiej w czasie procesji. Księża także bywają zapraszani przez wojsko - nie tylko na wigilijny opłatek czy wielkanocne jajko, ale także na przysięgi i inne uroczystości pułkowe. Powszechnie kościół bł. Karoliny uważany jest za garnizonowy, a jego Proboszcz - za kapelana wojskowego. Bardzo dobrą współpracę parafii z jednostką docenił również biskup polowy Wojska Polskiego gen. Leszek Sławoj Głódź, nadsyłając na ręce Księdza Prałata specjalny list gratulacyjny. To ma swoją wymowę.

Opinia Proboszcza

Jestem tu szósty rok. Nasz kościół zaraz po wojnie służył katolikom. Ale wkrótce parafianie przenieśli się do kościoła św. Jana, bo jest dużo większy. Obecnie u nas jest 1/3, a u św. Jana 2/3 mieszkańców miasteczka. Nasza parafia jest zróżnicowana. Wielu pracowało w PGR-ach. Potem wykupili sobie mieszkania w blokach. Teren jest dusz pastersko trudny. Praktycznie trzeba wszystko zaczynać od nowa. Tu są ludzie z całej Polski. A więc trzeba „sklejać", zespalać, wytwarzać jakąś tradycję. Pomaga nam w tym nowe sanktuarium. Właściwie „motorem" tej parafii i tego kościoła był - i jest - bp Julian Wojtkowski. On wymyślił wezwanie dla tej świątyni, on też tak pokierował peregrynacją figury Matki Bożej z Fatimy, że nawiedziła także nasz kościół. Ksiądz Biskup idzie tędy z pieszą pielgrzymką z Reszla i Kętrzyna na Jasną Górę. Nocuje na plebanii. Podpowiada, co dalej zrobić w sanktuarium, jak je urządzić wewnątrz i zewnątrz. A trzeba powiedzieć, że ten kościół był pierwotnie przeznaczony na... bibliotekę! Już w wieży wymurowano komin. Ale przyszły inne czasy. Kościół został odzyskany na potrzeby wiernych. Dziś aż trudno uwierzyć, że w poewangelickim kościele rozbrzmiewa chwała Maryi. Z wieży komin został usunięty, a zawieszony dzwon. Kotłownię zaś przerobiliśmy na salkę katechetyczną.

Parafia nasza liczy około 4700 osób. W pracy duszpasterskiej wspiera mnie ks. wikariusz mgr Stanisław Dźwil oraz cztery panie katechetki.

Podczas jednego ze spotkań z ks. Biskupem Wojtkowskim, kiedy zatrzymał się tu z pielgrzymami w drodze na Jasną Górę, zapytałem go jak zagospodarować teren wokół kościoła, który jest dość duży. Podpowiedział, żeby go najpierw ogrodzić, a następnie ustawić Drogę Krzyżową. Tak właśnie zrobiliśmy. Wygadałem się też, że udaję się do Fatimy, aby tam trochę „podpatrzeć" nabożeństwa, procesje i całe urządzenie placu. Ksiądz Biskup to podchwycił, wyjazd zaaprobował i chyba wówczas już podjął myśl, aby tu utworzyć sanktuarium maryjne. Przywiozłem figurę Matki Bożej Fatimskiej. Misje przed ustanowieniem sanktuarium w Biskupcu głosili księża pallotyni: Marek Krzywoń i Franciszek Gomułczak, którzy budują nowy kościół w Sandomierzu.

Kiedy w maju ubiegłego roku przybył do nas abp Piszcz, powitałem go słowami: „Piękne kwiaty zdobią Matkę Bożą w Jej fatimskim wizerunku. Ale jeszcze piękniejsze kwiaty - bo żywe - zrodzone w konfesjonale, w czasie sakramentu pokuty podczas misji świętych, witają Cię przez moje usta. Witają Cię ze świadomością orędzia fatimskiego, które wzywa: »Odmawiajcie codziennie różaniec, ofiarujcie się za grzeszników, nawróćcie się i czyńcie pokutę, przyjmujcie wynagradzającą Komunię świętą w pierwsze soboty miesiąca, aby ostatecznie moje Niepokalane Serce zatryumfowało«. Aby tak się stało, proszę Ekscelencję o poświęcenie figurki Matki Bożej Fatimskiej, ogłoszenie naszego kościoła sanktuarium maryjnym, odprawienie Mszy św. i wygłoszenie homilii oraz o udzielenie sakramentu bierzmowania młodzieży naszej parafii". Tak też się odbyło.

Zgodnie z dekretem metropolity warmińskiego celem sanktuarium w Biskupcu jest „rozwijanie nabożeństwa do Niepokalanej Dziewicy Bogurodzicy Maryi Wniebowziętej w Jej wizerunku fatimskim". Podstawowymi nabożeństwami są czuwania fatimskie w dniu 13 miesiąca (od maja do października), a także w pierwsze soboty miesiąca (od listopada do kwietnia). Celem nabożeństwa jest spowiedź i wspólna Eucharystia z homilią. Nabożeństwami dodatkowymi zaś są procesje różańcowe i adoracje. Na zakończenie uroczystości jest odśpiewany Apel Jasnogórski. Może warto wymienić nazwiska księży, którzy głosili w naszym sanktuarium kolejne homilie: ks. dziekan Karol Swięcki, ks. Zdzisław Stanik - ojciec duchowny dekanatu, ks. Andrzej Antonowicz - proboszcz z Kobułt, ks. Jerzy Jaskuła - proboszcz ze Stanclewa i ks. Wojciech Kosno - proboszcz parafii Węgoj.

13 września br. arcybiskup Edmund Piszcz dokonał poświęcenia stacji Drogi Krzyżowej. Myślę, że warto dodać, iż na uroczystościach fatimskich śpiewa żeński zespół „Wrzos". Są to panie z Dziennego Domu Pobytu przy Biskupieckim Ośrodku Opieki Społecznej. Ich występ ubogaca i upiększa program nabożeństwa. Organistą przy naszym kościele jest pan Paweł Bocian. Trzeba też podkreślić, iż zarówno figurę Matki Bożej Fatimskiej jak i ołtarz ozdabiają piękne kwiaty (zimą - sztuczne), przyniesione przez wiernych naszej parafii. O tendencji wzrostowej uczestników niedzielnych Mszy św. świadczy fakt, iż parę lat temu odprawialiśmy cztery Msze, obecnie zaś sześć. Widać teraz, że ludzie coraz bardziej angażują się w życie wspólnoty parafialnej. Najliczniej przychodzą na 10.30 i na 12.00, także z terenu. Niektórzy stoją nawet przed kościołem. Czasem żartuję, że niedługo trzeba będzie pomyśleć o rozbudowie naszej świątyni...

Wypowiedzi katechetek

Pani Krystyna Bubacz: Zaczynałam ponad 15 lat temu w PGR-rze, w Garbnie koło Kętrzyna. Tam skierował mnie Ksiądz Biskup po ukończeniu studiów w Instytucie Kultury Chrześcijańskiej w Olsztynie. Od przeszło pięciu lat jestem w Biskupcu, przyszłam razem z Księdzem Prałatem. Właściwie praca katechetki wszędzie jest jednakowa, chociaż ludzie są różni. Dzieci wszędzie są jednakowo sympatyczne. Początkowo uczyłam wszystkie klasy. Dlatego niektórzy moi wychowankowie pożenili się i powychodzili za mąż. Mają już własne dzieci. Na początku było ciężko. Kościół się budował. Czasem religia była w zakrystii, w harcerskiej harcówce albo na plebanii. Mimo wszystko myślę jednak, że lepiej się pracowało przy parafii, niż teraz, kiedy religia jest w szkole. Przedtem atmosfera była „katechetyczna", a nie szkolna. Przede wszystkim na katechezę przychodziły te dzieci, które chciały przychodzić (a raczej chcieli ich rodzice). A w szkole jest różnie. Wiadomo, że szkoła ma obowiązek zapewnić zajęcie tym uczniom, którzy nie uczestniczą w katechizacji. Praktycznie nie jest to takie proste. Najlepiej więc „wypchać" dzieci na lekcję religii i mieć problem z głowy. Wydaje mi się też, że pierw przywiązanie do Kościoła było większe, wyższa była frekwencja na Mszach św. dla dzieci. Poprzednio ocena z religii nie rzutowała na świadectwo szkolne, teraz zaś ma wpływ na przeciętną ocen. A więc motywacja czasem może być bardzo pragmatyczna: pilnuję katechezy, bo stopień z religii podniesie mi przeciętną stopni na świadectwie.

Myślę też, że poprzednio Kościół cieszył się większą sympatią i zaufaniem. Kiedy przyszła wolność - to paradoksalne - stosunek do Kościoła zmienił się na gorsze. Nie docenia się głoszonych przez niego wartości, a czasem nawet odczuwa się oznaki lekceważenia. Także rodzice, przynajmniej niektórzy, traktują lekcje religii bardzo formalnie, a nie jako wartość samą w sobie. Przejmują się tylko do czasu pójścia przez dziecko do Pierwszej Komunii świętej. Potem to zainteresowanie słabnie.

Od pięciu lat uczę w Biskupcu. Jest mi o tyle łatwiej, że znam to środowisko, tu chodziłam do szkoły. Uczę nawet dzieci niektórych moich nauczycieli, a także moich kolegów i koleżanek. Ale, jak powiedziałam, dzieci wszędzie są sympatyczne i jeżeli się wkłada w pracę serce, to jakieś efekty się osiągnie. Ale praca nauczyciela, zwłaszcza zaś katechety jest dość specyficzna. Dzieci są wielkimi obserwatorami, wnikliwymi i krytycznymi. Głoszone więc słowa, zasady życia, trzeba poświadczyć własnym życiem na co dzień. Dzieci wiedzą i widzą, kiedy jestem na Mszy Św., czy byłam u Komunii, czy byłam przy konfesjonale. Cały czas jest się niejako „pod lupą". Ale mimo wszystko lubię swój zawód. I chociaż nie omijały mnie przykrości na tej drodze, to jednak nie żałuję swego wyboru. Początkowo, przyznam się, myślałam o archeologii, o historii, którą zawsze lubiłam. Tak, że moja rodzina była zaskoczona wyborem kierunku studiów. Ale dzisiaj także bym wybrała katechetykę.

W szkole bardziej jestem zaprzyjaźniona z nauczycielami młodszego pokolenia. W Garbnie było małe środowisko, wszyscy się znali. Tutaj początkowo było „badanie" - kto zacz. Z przyjemnością muszę podkreślić, iż w naszym gronie pedagogicznym jest wzajemna życzliwość. Jeśli komuś coś się złego przydarzy, zawsze może liczyć na pomoc kolegów. Pan Dyrektor nie stwarza właściwie problemów. A jestem objęta opieką pedagogiczną Pani Wicedyrektor, która jest przesympatyczną osobą, nastawioną przyjaźnie do nauczycieli i uczniów. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim moja praca się podoba, ale nie oczekujmy za dużo od życia. Na mniej życzliwych trzeba się trochę uodpornić...

Współpraca z Księdzem Prałatem układa się bardzo dobrze. Początkowo ludzie dystansowali się od problemów parafii. Kiedy jednak dowiedzieli się, że Ksiądz Proboszcz przeznaczył pieniądze otrzymane ze zbiorów zboża w poprzedniej parafii na odbudowę tutejszego kościoła - zaczęli przekonywać się do niego. Teraz większość parafian angażuje się przy pracy wokół świątyni. Nasz Ksiądz nie zajmuje się polityką na ambonie, co zdecydowanej większości ludzi odpowiada. Bo polityki jest dosyć naokoło. Panuje też opinia, że Ksiądz Prałat jest bardzo dobrym spowiednikiem. Niektórzy tylko do niego przychodzą. Ma penitentów nie tylko z całego miasta. Także wielu kapłanów z dekanatu przyjeżdża tutaj do spowiedzi. Ponadto Ksiądz Prałat jest rozchwytywanym rekolekcjonistą. Zapraszają go księża nawet spoza naszej diecezji. Dobrze też śpiewa. Można powiedzieć, że rozśpiewał całą parafię. Umie również dogadać się z miejscowymi władzami, także wojskowymi. Najważniejsze zaś jest to, że cieszy się zaufaniem księży biskupów, bo jest dobrym gospodarzem i troskliwym duszpasterzem.

- Pani Elwira Tworus: Uczę w klasach I- III. Wydaje mi się, że dzieci bardzo chętnie przychodzą na lekcje religii. Chcą rozmawiać o Bogu, o Panu Jezusie. Jak się dowiedziały, że w naszej parafii będzie sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, to się bardzo ucieszyły. Dzieci w październiku mają codziennie różaniec o godz. 16.00. Mamy dla nich 200 kartek, ale to jest z reguły za mało. A więc liczebność dzieci w kościele jest bardzo duża. Chętnie też biorą czynny udział w niedzielnej liturgii. Oczywiście, pomagają im w tym rodzice, którzy przychodzą wraz z dziećmi do kościoła. U nas wszystkie dzieci uczęszczają na katechizację. A rodzice są „po naszej stronie".

Poprzednio uczyłam w Szkole nr 2. Tam wśród uczniów były także dzieci z Domu Dziecka. Wymagały większej opieki i zainteresowania. Dobrze czuję się wśród innych nauczycieli. Wydaje mi się, że jestem aprobowana, a nawet mile widziana. Może to trochę dziwnie zabrzmi, ale jak mam urlop, nie mogę siebie odnaleźć w domu. A jak idę do szkoły, to jestem naprawdę szczęśliwa. Lubię to, co robię. Oby tak dalej.

Poprzednio dzieci chodziły jakby do dwóch szkół - rano na lekcje, a po południu lub wieczorem - na katechizację do salki katechetycznej. Teraz wszystkie zajęcia odbywają się „za jednym zamachem". Od czasu zaś, kiedy ocena z religii wchodzi w „średnią" Ocen, przedmiot ten jest traktowany poważniej. Przedtem niektórzy uczniowie „olewali" sobie tę lekcję. Traktowali jako przedmiot dodatkowy. Teraz dzieci uczęszczają systematycznie na lekcje religii, mają porządny zeszyt, każde ma książkę. A przedtem nie zawsze tak było. Ponadto teraz rodzice mniej się boją o dzieci, bo nie muszą drugi raz wychodzić z domu. Uważam więc - że dobrze się stało, iż religia wróciła do szkół. I utrwala się społeczna akceptacja lekcji religii. Z czego się, oczywiście, bardzo cieszę.

Z kazania Wikariusza

- Ks. Eugeniusz Pipała: Przeżywamy rocznicę wyboru pierwszego w historii Kościoła Papieża Polaka. Cieszymy się Nim, jesteśmy dumni. Ale czy znamy jego naukę, czy studiujemy jego dokumenty? Dwadzieścia lat temu witaliśmy go po raz pierwszy na ojczystej ziemi. Papież ucałował Polską ziemię! Byliśmy do głębi wzruszeni. Milion ludzi witało go w Warszawie. Pamiętam, w szkołach był zakaz oglądania telewizji. Odbywały się normalnie lekcje. Ale prawie nikogo w szkole nie było. Wszyscy siedzieliśmy przed telewizorami, oglądaliśmy pielgrzymkę Papieża Jana Pawła II.

Następne lata i następne pielgrzymki: 1983, 1987 i 1991. Potem Światowy Dzień Młodzieży na Jasnej Górze i kolejne dwie pielgrzymki. Ludzie nawet w ulewnym deszczu już od nocy oczekiwali na spotkanie z tym niezwykłym człowiekiem. Nie tylko starsi, ale także młodzież i dzieci. Dlaczego tak się dzieje, dlaczego ten Papież tak pociąga ludzi? Bo to jest człowiek modlitwy. On nie tylko mówi o Bogu, ale on Bogiem żyje! A kto z nas realizuje w życiu codziennym to, czego nas uczy Ojciec Święty?!

Proszę się nie obrazić, ale Pana Boga bardzo łatwo jest „kochać". Jego się nie widzi, On nikomu krzywdy nie zrobi. Nie jest wcale trudno iść do kościoła, a nawet odmawiać długie modlitwy. Ale czy na tym polega chrześcijaństwo? A jaki jest nasz stosunek do bliźnich, do ludzi nam najbliższych? Jakże często my, katolicy, jesteśmy takimi małymi „hitlerkami" i „stalinkami"! Nie tylko obmawiamy bliźnich, ale ich także oczerniamy. Tak łatwo się rozgrzeszamy z drobnych kradzieży, z oszustw, kłamstewek. A przecież są dwa przykazania miłości: Boga i bliźniego. Jeśli nie potrafimy kochać konkretnego człowieka, którego widzimy, to jakże możemy kochać Boga, którego nie widzimy?! Chrystus mówi wyraźnie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych - Mnieście uczynili". Papież, ranny w dniu 13 maja 1981 roku, zaraz przebaczył swemu zamachowcy, a potem odwiedził go w więzieniu i podał mu rękę. Ten Papież naprawdę kocha każdego człowieka, w każdym widzi dziecko Boże. W jego oczach każdy czuje się dowartościowany. I ja miałem szczęście spojrzeć Ojcu Świętemu w oczy - jako kleryk w 1991 roku w Olsztynie.

W kolejną rocznicę wyboru Papieża Polaka spróbujmy jeszcze raz rozważyć, przemyśleć to, co mówił do nas, zwłaszcza podczas kolejnych pielgrzymek do Ojczyzny. Skorygujmy nasz stosunek do bliźnich. Bo Boga nie da się oszukać. On zna nas wszystkich po imieniu. Pamiętajmy, że są dwa najważniejsze przykazania: miłość Boga i bliźniego. Ale Miłość jest jedna, bo Bóg jest Miłością.

Zdjęcia Włodzimierz Świderski

przeczytaj o naszych trasach święci sanktuaria przewodniki i książki