sanktuaria w Polsce

Lublin
Józef Nowina

Trzy lata temu Jan Paweł II, przebywając w sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach, wspomniał nie tylko łzy Maryi sprzed 150 laty w La Salette, ale także płaczący obraz Matki Boskiej Częstochowskiej w Lublinie. Dodając, iż jest to fakt mało znany poza Polską, niejako upomniał się o upowszechnienie tzw. Cudu Lubelskiego.

Był rok 1949, pierwsza niedziela lipca. W całej Polsce obchodzono rocznicę poświęcenia narodu przez Episkopat Niepokalanemu Sercu Maryi. Po uroczystej sumie w katedrze lubelskiej siostra szarytka Barbara Stanisława Sadowska i inne modlące się osoby zauważyły na wizerunku Matki Bożej Izę czerwonego koloru. Niektórzy świadkowie, w tym także kapłani, twierdzili, że obraz był jakby ożywiony, a twarz Maryi jaśniała blaskiem

Łzy Matki Bożej łączono z bardzo trudną sytuacją Kościoła i narodu zagrożonego przez programową ateizację (zob. „KA" 7/95). Wieść o „cudzie lubelskim" lotem błyskawicy rozeszła się po całym kraju. Do katedry zaczęły napływać coraz liczniejsze pielgrzymki. Ówczesne władze PRL robiły wszystko, aby to niezwykłe zjawisko ośmieszyć. Utrudniały dojazd przybyszów do Lublina; by doń wjechać, trzeba było udowodnić, że się jest jego mieszkańcem. Nie obyło się bez aresztowań. Jeszcze w lipcu tegoż roku „służby specjalne" po wsiach i miasteczkach organizowały zebrania, na których wmawiano zastraszonym ludziom, że to Kościół „wymyślił cud, aby odciągnąć rolników od akcji żniwnej, a robotników od budowania domów"?! Przez całe dziesięciolecia o łzach Matki Bożej w Lublinie nie wolno było ani mówić, ani tym bardziej pisać. Ale faktu tego nie dało się wymazać z pamięci ludzkiej.

Przyszły lata osiemdziesiąte. Sprawa płaczącego wizerunku wróciła na forum publiczne. Ale stan wojenny znowu opóźnił koronację obrazu. Odbyła się ona dopiero 26 czerwca 1988 r. Aktu tego dokonał Prymas Polski Józef kard. Glemp w asyście ówczesnego ordynariusza lubelskiego bp. Bolesława Pylaka i przy udziale około 350 tys. wiernych.

TYDZIEŃ MARYJNY

Każdego roku od 27 czerwca do 3 lipca w katedrze lubelskiej trwa tzw. Tydzień Maryjny, zakończony uroczystością odpustową. W tym roku, jak informował administrator miejsca, ks. Emil Nazarowicz, nauki w czasie Tygodnia głosił ks. prof. Tadeusz Zasępa. A oto, co mówił o rozważaniach maryjnych sam autor: „Starałem się podzielić wiarą z uczestnikami Tygodnia. Chciałem ukazać Maryję jako Tę, Która daje przykład wiary. Jest Ona bowiem wzorem w poznawaniu i umiłowaniu Boga, czemu dała wyraz w scenie Zwiastowania, używając bardzo prostej formuły - „Niech mi się stanie według słowa Twego". Wiedziała, że Bóg stawia żądania człowiekowi, a człowiek odpowiada na to wezwanie bezwzględnym poddaniem się Jego woli - bez zastanawiania się, bez dyskusji. Po prostu zawierza swój los, swoją przyszłość Bogu.

Najświętsza Maryja Panna jest także najdoskonalszym wzorem w poznaniu i umiłowaniu Chrystusa. Od Jego poczęcia, poprzez lata dziecięce i młodzieńcze, poprzez Kanę Galilejską aż po Kalwarię. Bogurodzica jest także doskonałym wzorem w poznaniu i umiłowaniu Kościoła. Jej był dany przywilej przebywania z Apostołami w Wieczerniku w momencie Zesłania Ducha Świętego, kiedy rodził się Kościół. Ona też, napełniona Duchem Świętym, stała się pierwszą rozdawczynią Jego Darów.

Starałem się także ukazać niezwykłość faktu, że Maryja jest jedyną, której Chrystus po swoim Zmartwychwstaniu nie objawił się. Objawiał się Apostołom, płaczącej Marii Magdalenie, świętemu Pawłowi - niegodnemu, ponieważ prześladował Kościół Boży, a nawet „pięciuset braciom razem". A dlaczego Chrystus nie objawił się Maryi? Bo Ona nie potrzebowała tego zjawienia. Ludzie, którym ukazał się Zmartwychwstały, albo przedtem płakali, albo byli załamani w wierze, nie dowierzali - jak Apostoł Tomasz albo byli wprost wrogami Chrystusa - jak późniejszy Apostoł Narodów.

Dla Maryi Chrystus „zarezerwował" pełnię swego objawienia przez fakt wzięcia Jej do nieba. Wniebowzięcie Najśw. Maryi Panny jest nagrodą za Jej zawierzenie Bogu.

Ona jest tą jedyną, która na to zasłużyła. Jeżeli pragniemy Maryję naśladować, to przede wszystkim w tym zawierzeniu, w postawieniu w życiu na Boga, w liczeniu się z Nim. Byłem wzruszony - dodaje ks. Profesor - tymi rzeszami, które nie tylko wpatrywały się w Oblicze Matki Bożej Plączącej, ale także przystępowały do sakramentu pokuty. Kapłani byli umęczeni spowiadaniem. Tu, gdzie się ludzie modlą i nawracają, na pewno działa Bóg. Powrót na Boże drogi, do Chrystusa jest szczególną łaską tego miejsca.

W 48. ROCZNICĘ ŁEZ

Uczestników tegorocznej uroczystości odpustowej powitał lubelski sufragan bp Ryszard Karpiński. Przypomniał przede wszystkim krwawe łzy Matki Bożej sprzed 48 lat, ale też 9. rocznicę koronacji obrazu na Majdanku oraz 5. rocznicę ustanowienia metropolii lubelskiej i wyniesienia ówczesnego ordynariusza prof. Bolesława Pylaka do rangi arcybiskupa metropolity. Wspominając akt poświęcenia Narodu Niepokalanemu Sercu Maryi zacytował wezwanie:

„Narodowi polskiemu uproś stałość w wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictwa. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi, przesiąkniętej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczypospolitej Polskiej bądź Królową i Panią, natchnieniem i patronką".

Ksiądz Biskup wyraził radość z obecności w archikatedrze drugiego metropolity lubelskiego ks. arcybiskupa Józefa Zycińskiego, którego oficjalny ingres do tej świątyni odbył się w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła. W imieniu nowego arcypasterza diecezji i własnym serdecznie powitał ks. biskupa Stanisława Stefanka, rodaka ziemi lubelskiej, a od niedawna ordynariusza diecezji łomżyńskiej, „niezmordowanego orędownika dzieci nie narodzonych i wszystkich spraw związanych z godnością rodziny". Dziś zaproszono go z kazaniem.

OTO MATKA TWOJA

Homilię oparł biskup Stefanek na słowach Chrystusa wypowiedzianych do umiłowanego ucznia: „Oto Matka twoja" oraz na poleceniu Matki Najświętszej skierowanym do Apostołów w Kanie Galilejskiej: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam Syn mój powie". Wypełniając to historio- zbawcze polecenie uczniowie brali od Maryi lekcję posłuszeństwa Bogu. Bogurodzica Dziewica jest Matką Jezusa i Matką Kościoła, Królową Apostołów i Matką nas wszystkich. Prowadzi do swego Syna, a uczniów wspiera, aby mogli się w tym apostolskim działaniu do końca wypełnić. Ale każdy z nas - powiedział Ksiądz Biskup - od momentu chrztu wchodzi w misję Chrystusową, jest w Kościele, jest powołany do głoszenia Ewangelii. Nie tylko do przyjęcia wiary, ale i do jej przekazywania.

Uczestniczymy bowiem w prorockim posłannictwie Chrystusa, jedynego Zbawiciela człowieka i całego świata. Można by zapytać, z czym Maryja przychodzi do nas współczesnych?

W czym mielibyśmy dzisiaj słuchać Jezusa, jej Syna? Co znaczą dziś słowa: „I wziął Ją - Matkę Chrystusa i Kościoła - do siebie"? Obecna chwila stawia przed każdym z nas poważne zadanie...

CHRYSTUS W RODZINIE

Rodzina jest najbliższą instytucją każdemu człowiekowi, niezależnie od tego, czy założył własną rodzinę, tzn. czy jest ojcem lub matką, córką lub synem, czy też jest duszpasterzem, tzn. troszczy się o uświęcenie rodziny. Aby odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: co to znaczy, że Chrystus wchodzi do rodziny, biskup Stefanek odwołał się do nauczania Jana Pawła II. Wyeksponował trzy prawdy:

Po pierwsze - Chrystus wnosi w rodzinę zamysł Boży, tzn. uczy rodzinę, czym ona jest. Okazuje się, na podstawie starotestamentalnej zapowiedzi i dopowiedzi Jesuso- wej zawartej w Ewangelii, że rodzina jest „wspólnotą życia i miłości". Jej źródło i obraz wywodzi się z głębi samej Trójcy Przenajświętszej. Rodzice zaś są najbliższymi współpracownikami Boga Stwórcy, Chrystusa Zbawiciela i Ducha Świętego Pocieszyciela. Tam się rodzina uczy siebie. Współczesny świat - podkreślił kaznodzieja bardzo gubi się, poszukując definicji rodziny. Na różnych zjazdach międzynarodowych, przy miliardowych nakładach, nie zdołano dać odpowiedzi na to zasadnicze pytanie: czym jest rodzina?

Po drugie - Chrystus wnosi w rodzinę moc swego Zmartwychwstania. Kościół zaś sprawuje sakramenty, by rodzinę uświęcić. Rodzina ludzka podlega różnym słabościom. Ukazują to przeróżne statystyki: rozwodów, zdrad małżeńskich, zabijania dzieci nie narodzonych. Ale nie jest to cała prawda o rodzinie! Chrystus udzielający się w sakramentach jest szansą dla każdej rodziny, jest źródłem życia i świętości. Nasze ludzkie słabości zamienia w możliwości ładu moralnego.

I wreszcie trzecie zadanie - w pewnym sensie najtrudniejsze, najmniej popularne - Chrystus wchodząc do rodzinnego domu uczy miłości przebaczającej. Z tym jednak - zdaniem Księdza Biskupa - jest najtrudniej! Iluż bowiem ludzi, tzw. stuprocentowych chrześcijan, gotowych jest odmawiać w nieskończoność różańce, odbywać pielgrzymki w bardzo trudnych warunkach, składać ofiary, pościć, a mimo to nie są oni przygotowani do przebaczania. I to nie obcym, ale swoim, najbliższym: mężowi, żonie, teściowej czy synowej. Nie stać nas na to. A Chrystusa było stać! Ojciec Święty stale wzywa i uczy miłości, której źródło tkwi w krzyżu. „Weźmy Matkę do siebie", a Ona nam pomoże, nauczy miłości przebaczającej. Przebaczenie weryfikuje naszą wiarę i naszą moralność.

Przed 48 laty biskup Stefanek nie mógł kupić biletu na dworcu kolejowym w Poznaniu, gdy jako 13-letni chłopiec wracał z egzaminów wstępnych do Niższego Seminarium Duchownego Księży Chrystusowców. Powiedziano mu wówczas: „Nie sprzedajemy biletów do Lublina, bo tam jest ciemny naród"?! To była prymitywna metoda - administracyjnych zakazów, milicyjnych nadzorów. Zabraniano dostępu Boga do człowieka. Wielu wyszło poranionych z tego okresu.

DZIWNY „NADMUCH''

Teraz jest stosowana inna metoda. Chcąc nie dopuścić Chrystusa do domu rodzinnego, zafałszowuje się najbardziej masowy kanał informacji - telewizję. To jest proste, bo można kupić źródło informacji, a następnie je zatruć! Ale przecież nie jesteśmy bezradni, mamy w ręku pokrętło, którym możemy wyłączyć ten „nadmuch" fałszu, śmierci, szumu informacyjnego. To od nas zależy, co wchodzi do naszego domu. Jesteśmy wolni, ale to znaczy, że mamy być odpowiedzialni - za siebie i za innych. Dziękujmy Bogu za dar wolności i nie dajmy sobie zafałszować prawdy, dobra i piękna.

KULTURA DUCHA

Na zakończenie uroczystości przemówił arcybiskup Józef Życiński. Dziękował tym, którzy się nie pomieścili w świątyni i stali na zewnątrz. Następnie tym, którzy w ciągu Tygodnia Maryjnego gromadzili się w archikatedrze oraz wszystkim uczestnikom uroczystości ingresowej w upalne niedzielne popołudnie. Nowy metropolita lubelski wyznał, iż cieszy się jego serce widokiem katedry wypełnionej ludźmi o skupionych i rozmodlonych twarzach. To trwanie przy Bogu nazwał „pięknym świadectwem wiary i kultury ducha".

Osobne podziękowanie skierował pod adresem ks. biskupa Ryszarda Karpińskiego, który „nad wszystkim czuwał, organizował, żebyśmy mogli trwać w tej jedności ducha". Szczególne słowa wdzięczności i uznania wyraził kaznodziei - ks. biskupowi Stanisławowi Stefankowi. Wyraził życzenie, aby nowy biskup łomżyński, choć obarczony jakościowo nowym ciężarem obowiązków ordynariusza „jak najczęściej do nas przyjeżdżał i uświęcał swoją rodzinną diecezję".

Zamykając modlitewne spotkanie na dziękczynieniu Bogu za wszelkie łaski, abp Życiński podkreślił, iż pobożność maryjna nie polega - jak się nieraz utrzymuje na emocji i wzruszeniu, ale właśnie na mężnym staniu pod krzyżem. Maryja uczy nas „twardości stylu". Stojąc na Kalwarii nie szlochała, nie krzyczała, nie mdlała, ale właśnie stała. Ze spokojem i opanowaniem trwała na miejscu, jakie Jej wyznaczył Bóg. Okazywała niezłomność ducha. Nowy metropolita lubelski życzył wszystkim, aby „zapatrzenie w Maryję mężnie trwającą przy Synu uczyło Jej stylu. Abyśmy, mimo trudności, mimo krzyku, którego tak wiele pod polskim niebem, w Jej spokoju trwali przy Chrystusie, okazując silną wolę i wierność krzyżowi".

Zdjęcia W. Świderski

nasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach