SANKTUARIA NA ŚWIECIE

Włochy - Manoppello
Marek Połomski

Manoppello koło Pescary jest zapadłym miasteczkiem we włoskiej Abruzji, 170 km na wschód od Rzymu. Położone wśród lasów u stóp góry Majella, liczy zaledwie około 6000 mieszkańców. Skarbem należącego do ojców kapucynów sanktuarium w Manoppello jest cienkie jak mgiełka, przezroczyste płótno o wymiarach 17 na 24 centymetry, umieszczone w dużej monstrancji, na którym można zauważyć bardzo wyraźny wizerunek odpowiadający wszystkim klasycznym obrazom Chrystusa.

Katedra z korporałem

Tyle że w tym przypadku nie sposób określić techniki, jaką wizerunek został wykonany. Jest on przezroczysty do tego stopnia, że można przez niego czytać książkę czy gazetę nawet z odległości metra. Charakterystyczne, że wizerunek na płótnie widać tylko przy oświetleniu od tyłu i to niezbyt silnym. Gdy włączy się światło z przodu, obraz niemal całkowicie zanika. Płótno można oglądać z bliska, przez szybę, wchodząc po schodach ustawionych za ołtarzem. Druga taka sama szyba osłania chustę z przeciwnej strony.

Oblicze powstało na materii utkanej z morskiego jedwabiu, na której – co charakterystyczne – nie można niczego namalować. Ta najdroższa w starożytności tkanina, zwana także bisiorem, dziś jest niemal bezcenna, bo wyrabia się ją w jednym tylko miejscu na świecie – na małej wysepce u brzegów Sardynii. Bisior powstaje z wydzieliny pewnego gatunku małża. Jest niezmiernie cienki, lekki jak piórko i charakteryzuje się złotym połyskiem.

Zagadkowa relikwia

Paul Badde – rzymski korespondent dziennika „Die Welt” i autor dostępnej w języku polskim książki Boskie Oblicze – próbuje rozwiązać zagadkę relikwii przedstawiającej wizerunek Jezusa. Uważa, że właśnie do tego obrazu odnoszą się wzmianki w chrześcijańskich pismach z VI wieku, na przykład o tym, że pod miastem Edessa na Wschodzie przechowuje się płótno zwane „obrazem króla Abgara”. Jeden z syryjskich tekstów z VI wieku mówi, że nie namalowała go ludzka ręka. Płótno było następnie zamurowane w bramie miejskiej pod Edessą i przetrwało tam wiele burz dziejowych. Później ten przedziwny wizerunek trafił do Konstantynopola.

Jednak od VIII wieku wzmianki o płótnie przestały się pojawiać w źródłach bizantyjskich. Za to w Rzymie zaczęto nagle pisać o chuście Vero eikon. To łacińsko-grecka zbitka wyrazów, która oznacza „prawdziwy obraz”. Z czasem ludzie zaczęli kojarzyć tę chustę z kobietą, która według tradycji otarła twarz Jezusowi w czasie Drogi Krzyżowej. Vero eikon przekształciło się w imię Weronika. Badde, który przedstawia historię Świętego Oblicza z Manoppello, jest oczywiście daleki od twierdzenia, że św. Weronika w ogóle nie istniała, ponieważ byłoby to sprzeczne ze świadectwem chrześcijańskiej tradycji przedstawiającej ją jako tę, która ociera skrwawioną twarz Zbawiciela. Skoro jednak św. Weronika istniała – to raczej pod innym imieniem, zaznacza dziennikarz. Chusta z Manoppello nie ma nic wspólnego z jej pamiętnym czynem m.in. dlatego – twierdzi on – że bisior jest zbyt cienki, by wchłonąć choćby kroplę krwi.

O. Heinrich Pfeiffer, jezuita, profesor historii sztuki chrześcijańskiej z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie oraz autor książki poświęconej Świętemu Obliczu – który odkrył dla współczesnych znaczenie tego wizerunku Chrystusa – uważa, że obraz na chuście z Manoppello jest prawzorem, punktem odniesienia dla wszystkich obrazów wczesnochrześcijańskich na wschodzie imperium rzymskiego, a później także na zachodzie, i to aż do początku XVII wieku. Malowane wtedy obrazy powtarzają wciąż ten sam kanon: pokazują oblicze mężczyzny m.in. z wąskim nosem, pociągłą twarzą i długimi włosami. Wizerunek ten znał m.in. Dante, który pisze o nim w Boskiej komedii. Widzieli go malarze ikon ze Sieny, widział go autor mozaiki w kościele Haga Sophia w Konstantynopolu, jak również Dürer czy Rafael. Wszyscy ci malarze przedstawiali jednak tylko pewne aspekty wizerunku, nie byli bowiem w stanie oddać całego bogactwa.

W XVI wieku płótno zostało prawdopodobnie wykradzione z Bazyliki św. Piotra, w trakcie prac budowlanych przy wznoszeniu nowej świątyni na miejscu starochrześcijańskiej. Przez dziesięciolecia chusta znajdowała się w rękach prywatnych, aż w końcu trafiła do Manoppello. Najstarszy dokument potwierdzający obecność bezcennej chusty w tym mieście pochodzi z 1645 roku.

Święte Oblicze (Volto Santo) a Całun Turyński

Wizerunek na chuście z Manoppello, skoro nosi znamiona autentyczności, skłania do porównań z innym wizerunkiem Chrystusa, uchodzącym w przekonaniu milionów wiernych za autentyczny – tym z Całunu Turyńskiego. Studium porównawczym obydwu wizerunków zajęła się s. Blandina Pascalis Schlömer. Zwróciła ona uwagę, że jeśli nałoży się na siebie fotografie twarzy obydwu obrazów w skali 1:1, to nie sposób nie zauważyć, że idealnie się ze sobą pokrywają. Powstaje przez to jeden obraz, który równocześnie jest potrójny: obraz z Całunu można określić „obrazem Ojca”, ten z Manoppello – „obrazem Syna”, wreszcie wspólny obraz otrzymany przez nałożenie obu – „obrazem Ducha Świętego”: dokładnie tak jak w teologii trynitarnej!

Wizerunek z Manoppello tym się jednak zasadniczo różni, że nie jest obliczem Chrystusa umarłego – jak w przypadku Całunu Turyńskiego. Chrystus z chusty w Manoppello patrzy na nas. Widzimy, że Jego usta są otwarte, żywe, tak jakby oddychał, jakby oglądał Ojca…

Obrazy te nie tylko się od siebie różnią; można powiedzieć, że się również uzupełniają. Całun z Turynu szczegółowo oddaje przebieg męki Chrystusa i ukazuje całe Jego ciało. Przedstawia również takie szczegóły, których nie ma w Ewangelii. Paul Badde twierdzi, że chusta z Manoppello jest tym całunem, którym przykryto samą twarz Chrystusa po złożeniu do grobu. Przedstawia ona wizerunek twarzy uchwycony w jednym momencie, którym jest moment zmartwychwstania!

Autor twierdzi, że ten niewielki całun stanie się jeszcze sławniejszy, kiedy tylko zostanie udowodnione przez naukowców, że nie został on namalowany ludzką ręką. Jest on dziełem samego Boga. Wizerunek z Całunu Turyńskiego jest bardzo majestatyczny, zaś oblicze z całunu przechowywanego w Manoppello charakteryzuje się zachwytem, ogromnym miłosierdziem i dobrocią przedstawionej na nim postaci. Badde twierdzi, że nie zna innego obrazu na świecie, z którym człowiek byłby w stanie wejść w tak bezpośredni kontakt.

Jan Paweł II i Benedykt XVI wobec Manoppello

Czy kiedykolwiek uzyskamy pewność, że został odnaleziony prawdziwy wizerunek Jezusa Zmartwychwstałego? Można powątpiewać, aby Kościół – podobnie jak w przypadku Całunu Turyńskiego – wypowiedział się na ten temat oficjalnie. Żadna relikwia, nawet najcenniejsza, nie jest przecież przedmiotem naszej wiary, o której orzeka Kościół. Wiadomo jednak, że Paul Badde informował o wynikach swojego dziennikarskiego śledztwa zarówno Papieża Jana Pawła II, jak i Josepha Ratzingera, wówczas jeszcze kardynała. Obaj byli tym bardzo zainteresowani i przekazywali dziennikarzowi podziękowania za jego pracę.

Wobec inspirującego odkrycia w Manoppello nie może ujść uwagi wyznanie papieża Benedykta XVI, że do napisania pierwszej encykliki zainspirowała go Boska komedia Dantego. W utworze tym, w samym centrum Raju naprzeciw przychodzącym nie wychodzi oślepiająca światłość, lecz delikatne oblicze Człowieka: oblicze Jezusa Chrystusa. Niewątpliwym wydarzeniem był fakt, iż 1 września 2006 roku Benedykt XVI odwiedził sanktuarium Świętego Oblicza w Manoppello i modlił się w milczeniu przed wizerunkiem Chrystusa. W darze otrzymał kopię Świętego Oblicza wykonaną przez wspomnianą s. Blandinę Schlömer.

Jan Paweł II nigdy tego wizerunku nie widział bezpośrednio, a jedynie jego bardzo starą kopię – nazywaną Mandylionem z Edessy – która znajduje się w Kaplicy Sykstyńskiej. Z czasem to oblicze zaczęło odgrywać w nauczaniu Jana Pawła II coraz większą rolę. W przesłaniu, które pozostawił na nowe tysiąclecie, podkreślił, że potrzebujemy nowej świętości, która rodzi się z oblicza Jezusa. A jedną z ostatnich wielkich wizji, jakie zostawił Jan Paweł II, była wizja Europy, nad którą unosi się pełne chwały oblicze Chrystusa.

nasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach