święci
Andrzej Apostoł, chociaż był bratem Szymona Piotra, o którym Ewangelie mają wiele do powiedzenia, pojawia się na kartach Nowego Testamentu w tle, na trzecim planie. Wiemy, że pochodził z Betsaidy, miasta przy ujściu Jordanu do Jeziora Galilejskiego. Wraz z bratem przeniósł się niedaleko, do sąsiedniego Kafarnaum – miasta handlowego, położonego przy jednej z odnóg pradawnej drogi filistyńskiej, Via Maris, która od strony północno-zachodniej okrążała jezioro, zdążając do Damaszku.
Wygląda na to, że Kafarnaum stwarzało możliwości rozwinięcia rodzinnego przedsiębiorstwa rybackiego, a to musiało przynosić znaczne dochody, skoro Szymon Piotr ze swoją rodziną i z bratem zamieszkiwał niemały dom, o czym świadczy rozległa odkrywka archeologiczna.
Życie domowników zmieniło się radykalnie, odkąd zamieszkał z nimi Jezus. Dom Szymona Piotra i Andrzeja stał się także domem Jezusa, nieustannie obleganym przez tłumy podczas pobytów Nauczyciela.
Żaden z dwunastu wybranych przez Jezusa apostołów nie miał dziejopisa, jak Paweł Apostoł podróżujący po Imperium Rzymskim w towarzystwie Łukasza. Dlatego nie znamy dróg, którymi wędrowali, ani kierunków, w których się udawali, miast, w których głosili Dobrą Nowinę.
Z pewnością jednak żaden z nich nie zachował dla siebie otrzymanej od Jezusa wiedzy. Żaden nie pozostał na dłużej w Palestynie, gdzie wiara w Jezusa jako oczekiwanego Mesjasza przebijała się z takim trudem zaledwie do jednostek spośród narodu wybranego. Posłuszni ostatnim poleceniom Jezusa, usłyszanym z Jego ust na Górze Oliwnej przed wstąpieniem do nieba: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię (Mk 16,15) – rzeczywiście ruszyli w świat, w świat pogański, o ileż bardziej otwarty na orędzie Dobrej Nowiny aniżeli żydowski. Każdy apostoł poszedł w swoją stronę. Obszarów ich działalności nie znamy. Jedynie pamięć o ich pobycie przetrwała w niektórych miejscach. Ci, którzy przyjęli chrzest w imię Jezusa od poszczególnych apostołów, szczycili się tym i przekazywali pamięć o tym wydarzeniu kolejnym pokoleniom.
Tradycja odnotowała obecność Andrzeja Apostoła głównie w Azji Mniejszej i w Grecji. Przedostawszy się do Europy, miał się przeprawić na drugą stronę Dunaju i opowiadać o Jezusie nawet Dakom, mieszkańcom części dzisiejszej Rumunii. Dopiero kilkadziesiąt lat po śmierci Andrzeja Trajan podbił ten lud i założył tam prowincję o nazwie Dacja. Szczegółowo opowiada o tym wykuty w kamieniu relief na kolumnie cesarza w Rzymie. Pewna tradycja doszukuje się pobytu apostoła nawet w Konstantynopolu, co nie mogło mieć miejsca, bowiem drugie po Rzymie miasto chrześcijaństwa powstało dopiero w IV wieku, kiedy w 330 roku Konstantyn Wielki przeniósł się wraz z dworem nad Bosfor. Wcześniej była tam niewielka kolonia grecka Bizantion. Co więcej, w późniejszych wiekach nie było w Konstantynopolu kościoła dedykowanego orędownictwu apostoła. Z Grecji natomiast miał dotrzeć nawet do górzystego Epiru.
Ujmująca jest legenda o pobycie św. Andrzeja na Rusi. W pierwszej prawdziwej kronice staroruskiej, w Powieści lat minionych, zredagowanej około 1113 roku przez Nestora, mnicha z monasteru kijowsko-peczerskiego, znajduje się opowiadanie o tym, jak św. Andrzej przedostał się z Synopy na północny brzeg Morza Czarnego, do Korsunia, na ziemię dawnych Scytów. Stamtąd wędrował do ujścia Dniepru, by popłynąć w górę rzeki, do miejsca, gdzie stanął później Kijów. Widząc wysoki brzeg, przepowiedział, że całe to wzgórze w przyszłości będzie pokryte kościołami. Podróżując drogą do Waregów, czyli Skandynawów, dotarł aż do miejsca, gdzie później założono Nowogród. Następnie dostał się do Skandynawii, skąd drogą okrężną przybył do Rzymu. Zabawiwszy tam jakiś czas, powrócił do miejsca, skąd wyruszył, do Synopy.
Do tej legendy bardzo wyraźnie nawiązało chrześcijaństwo staroruskie. Świadczy o tym oddanie w opiekę właśnie św. Andrzejowi licznych cerkwi i monasterów. Popularność imienia Andrzej na Rusi, a później i w Rosji, też jest wymowna. Wielu władców Rusi Kijowskiej także nosiło to imię. Co znamienne, przekonanie o św. Andrzeju jako apostole Słowiańszczyzny było żywe nawet w XIX wieku, czemu dał wyraz Adam Mickiewicz, gdy przemawiał w Rzymie, ze schodów kościoła Sant’Andrea della Valle, do ochotników organizowanego przez siebie legionu. A był to rok 1848.
Do św. Andrzeja zawsze odwoływało się greckie chrześcijaństwo jako do ojca Grecji, a już w szczególności Peloponezu. W Patras od niepamiętnych czasów przechowywano z wielką czcią czaszkę apostoła jako najcenniejszą relikwię. Inna kość apostoła dostała się Konstantynopolowi w 357 roku. Wykradli ją krzyżowcy IV krucjaty, kiedy to łacinnicy złupili i sprofanowali Konstantynopol. Przywiezioną do Europy relikwię złożono w 1207 roku w katedrze w Amalfi, stolicy kupieckiej republiki amalfitańskiej.
Inaczej potoczyły się dzieje relikwii czaszki apostoła. Kościołowi greckiemu Paweł VI zwrócił ją w 1964 roku. Uroczyste wprowadzenie relikwii do katedry w Patras 27 września tegoż roku wpisano do greckiego kalendarza liturgicznego jako święto kościelne. Odczytane przy tej okazji przesłanie papieskie wyrażało nadzieję na pojednanie obu Kościołów, zachodniego i wschodniego.
W tym wypadku nie za sprawą krzyżowców, lecz samych Greków czcigodna relikwia trafiła do Rzymu. Warto przybliżyć okoliczności, jakie temu towarzyszyły. W maju 1453 roku na murach Konstantynopola zginął jako krzyżowiec i obrońca chrześcijaństwa ostatni cesarz bizantyjski, Konstantyn XI z dynastii Paleologów. Przez trzy dni zwycięscy Turcy niszczyli i łupili miasto, a nielicznych, którzy przeżyli jego upadek, brali do niewoli lub mordowali. Tak skończyło się tysiącletnie cesarstwo chrześcijańskie. Przy życiu pozostało dwóch braci zabitego cesarza (jego ciała nigdy nie odnaleziono na polu bitwy), Demetriusz i Tomasz, obaj na Peloponezie. Zdołali jeszcze utrzymać pod swą władzą skrawki greckiej ziemi, ale ich zajęcie przez Turków było tylko kwestią czasu. Co zatem począć: walczyć w nierównej walce i polec czy ułożyć się z sułtanem? – oto dylemat ostatnich Paleologów. Demetriusz wybrał dyplomację i udał się do obozu sułtana. Zdążający ku Mistrze Mehmed II Zwycięzca przyjął księcia w swym namiocie wspaniałomyślnie, z honorami należnymi panującemu. Raczył wstać na powitanie i posadził go u swego boku. Demetriusz został zmuszony do towarzyszenia sułtanowi w podboju Peloponezu i zarazem własnego księstwa Morei. Peloponez prawie nie stawiał oporu. Sterroryzowane miasta i zamki wpuszczały zwycięzców w obręb murów. Ostatnim punktem oporu był zamek Salmenikon koło Patras, broniony aż do lipca 1461 roku przez bohaterskiego komendanta, Konstantyna Paleologa Graitzasa.
Po podboju Peloponezu sułtan do osiedlenia się przydzielił Demetriuszowi Trację. Pozostała przy nim jedyna córka, ukochana Helena, która uniknęła losu branek do sułtańskiego haremu. Wysokie apanaże, jak również okazały pałac w Enos, gdzie książę rezydował, zapewniały rodzinie Demetriusza dostatnie i spokojne życie, a spędzali je na ucztach i polowaniach. Po przedwczesnej śmierci córki zrozpaczeni rodzice wstąpili do monasterów – Demetriusz jako mnich Dawid, jego żona jako mniszka Zoe. Wszystkie kosztowności małżonkowie przekazali w testamencie klasztorom i patriarsze Konstantynopola, miasta nazywanego już Stambułem.
Odmiennie potoczyły się losy Tomasza Paleologa i jego rodziny. Ambitny i dumny książę nie przystał na niewolę i ocalenia szukał na emigracji. W lipcu 1460 roku wsiadł na statek i skierował się na wyspę Korfu. Wiózł ze sobą czaszkę św. Andrzeja. Nie są bliżej znane okoliczności wejścia w posiadanie relikwii przez księcia: czy ją najzwyczajniej zabrał z katedry w intencji ocalenia na wypadek profanacji przez Turków zbliżających się do miasta, czy może miał nadzieję, że relikwia jako nadzwyczajny dar dla papieża ułatwi mu negocjacje w sprawach ewentualnego osiedlenia się w Państwie Kościelnym.
Nawiązanie z czasem przez Tomasza kontaktów dyplomatycznych z papiestwem przyniosło konkretny odzew. Pius II wezwał księcia do Rzymu. Tomasz przybył tam w marcu 1461 roku i został przyjęty z honorami. Piękne, w miarę zamożne i zachwycone nowymi prądami renesansu Wieczne Miasto z podziwem chłonęło myśl grecką, która po upadku Konstantynopola i Mistry wraz z uchodźcami szerokim strumieniem płynęła do Italii. Papież uczcił despotesa, ofiarowując mu złotą różę, symbol swej przyjaźni i uznania. Podobno szlachetna i dostojna sylwetka greckiego księcia miała posłużyć rzymskiemu artyście jako model do statuy św. Pawła ustawionej przy zewnętrznych schodach Bazyliki Piotrowej. Rok później – w 1462 – sprowadzono z Narni, miejsca chwilowego postoju, czaszkę Andrzeja Apostoła i urządzono na tę okoliczność uroczystą procesję wprowadzenia relikwii do Bazyliki św. Piotra. Oprócz Tomasza w uroczystościach wzięli udział Grecy licznie przybyli ze wszystkich rejonów Italii. Kardynał Bessarion, wielki uczony grecki na służbie papieża, symbol pojednania Zachodu ze Wschodem, wręczył Piusowi II relikwiarz, po czym wygłosił podniosłą orację. Wydarzenie to upamiętnia okolicznościowy pomnik przy moście Mulwijskim.
Biskup Rzymu i kardynałowie przyznali Tomaszowi miesięczną pensję. Podczas gdy książę przebywał w Wiecznym Mieście, pozostali członkowie jego rodziny ciągle oczekiwali dyspozycji na wyspie Korfu. Nie dane im już było ujrzeć Tomasza. Jego dzieci, Andrzej, Manuel i Zoe, wraz z orszakiem archontów nad Tybr dotarli już po śmierci ojca, w 1465 roku.
Pobyt Tomasza Paleologa w Rzymie konkretyzował dalekosiężne plany Piusa II na odzyskanie wpływów w Grecji i nadzieję na zbliżenie obu Kościołów. Wystosował w tej sprawie odpowiednie listy, zachęcając królów i książąt chrześcijańskich do wsparcia planowanej wyprawy przeciwko Turkom. Był tak owładnięty ideą krucjaty, iż – nie czekając na odzew władców europejskich – w otoczeniu swych stronników udał się do Ankony. Schorowany papież zmarł w porcie w 1464 roku, nie doczekawszy realizacji swych zamierzeń. Jego następca, Paweł II, przejął ideę poprzednika, ale nie wykazał w tym kierunku praktycznego zaangażowania. Przelał na Andrzeja Paleologa należne mu po ojcu tytuły despotesa Morei, czyli Peloponezu i nazywał despotes Romanorum. Pozwolił się mamić obietnicą młodego księcia o poprowadzeniu wyprawy przeciwko niewiernym do Grecji. Ale nie był to już czas na organizowanie krucjat przeciwko Turkom. Kraje Europy chrześcijańskiej wchodziły w etap zainteresowania partykularnymi interesami. Wydawało się, że średniowieczna Universitas christiana mija bezpowrotnie, a poczucie wspólnego losu chrześcijańskiej Europy odchodzi jako szlachetna utopia.