SANKTUARIA NA ŚWIECIE

Niemcy – Szensztat
Tadeusz Pulcyn

Pierwsza diecezja chrześcijańska w Niemczech powstała w 314 roku. Jej stolicą był Trewir. Legenda giosi, że dotarty tam legiony rzymskie, których żołnierze zostali ochrzczeni przez biskupa Jerozolimy. Ci pierwsi apostołowie wiary na ziemiach niemieckich ponieśli śmierć męczeńską, ponieważ sprzeciwiali się składaniu czci pogańskim bożkom.

W Trewirze znajduje się najstarszy kościół Matki Bożej Patronki Męczenników. Stąd pochodzi dwudziestu świętych biskupów niemieckich.

W 1143 roku abp Alberto z Trewiru podarował siostrom augustiankom z Lonning nad Mozelą posiadłość koło Vallendar nad Renem, którą nazwałeine schóne Statt - Schónstatt - piękne miejsce (w polskiej pisowni przyjęła się nazwa Szensztat). Siostry augustianki przez cztery stulecia pielęgnowały tam kult Matki Bożej, o czym świadczą zachowane do dziś ich pieczęcie klasztorne przedstawiające Maryję z Dzieciątkiem na tronie trzymającą kwiat lilii jak berto.

Niestety, w XVI wieku rozprzestrzenił się w Niemczech ruch reformatorski, który odnosił się z niechęcią do życia zakonnego. Klasztor w Szensztat podupadał. Niszczała też tamtejsza bazylika, w której czczono Panią z Yallendar. Dziś po tej świątyni została jedynie wieża. Nieopodal zaś stoi kapliczka, która za czasów augustianek była świątynią cmentarną. Patronuje jej od 1319 roku św. Michał Archanioł, orędownik dusz czyśćcowych. Opiekunami kapliczki-sanktuarium, nazywanej obecnie Prasanktuarium Dreimal Wunderbaren Mutter - Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej, są księża pallotyni.

Na malowniczych pagórkach i dość wysokich wzniesieniach skalnych, wśród lasów, łąk i pól uprawnych znajduje się dwanaście kapliczek - wiernych kopii Prasanktuarium.

Na świecie istnieje 150 sanktuariów budowanych na wzór szensztackiego, w tym w Polsce: w Świdrze i Józefowie pod Warszawą, w Koszalinie na Górze Chełmskiej, w Winowie w diecezji opolskiej i w Zabrzu-Rokitnicy. W przyszłym roku w kwietniu zostanie erygowane sanktuarium w Bydgoszczy na Piaskach.

Bóg położył na nim swoją dłoń

W 1901 roku do Szensztatu przyjechali z Rzymu księża pallotyni, aby założyć tu niższe seminarium duchowne. W 1912 roku została erygowana szkoła dla chłopców. 27 października tego roku przybył do niej młody kapłan, nauczyciel łaciny i niemieckiego z Limburga - Józef Kentenich. Został ojcem duchowym seminarzystów, wówczas buntujących się przeciw panującemu w szkole rygoryzmowi. Stu pięćdziesięciu młodzieńców nie potrafiło tylko uczyć się, modlić... i milczeć. Nie wolno im było wyglądać przez okno nawet w czasie rekreacji...

Nowy wychowawca zdobył chłopców już podczas pierwszego spotkania. „Oddaję się wam całkowicie do dyspozycji ze wszystkim, co mam i czego nie mam, z moją wiedzą i niewiedzą, moimi umiejętnościami i ich brakiem, przede wszystkim zaś z moim sercem" - deklarowali.

Swój program pedagogiczny wyraził tymi słowy: „Pod opieką Maryi pragniemy kształtować nas samych na mocne, wolne, kapłańskie charaktery". Rozwijał w swoich podopiecznych inicjatywę i samodzielność, wskazując na postaci licznych młodych świętych, między innymi na Św. Stanisława Kostkę. Cenił jednak oryginalność każdego.

- Ojciec Kentenich bezgranicznie ufał Opatrzności, jest wiele dowodów na to, że był narzędziem w ręku Boga - mówi s. Damiana z Sekretariatu Europy Wschodniej w Szensztacie, która jest moją przewodniczką po szensztackich sanktuariach. - Urodził się 18 listopada 1885 roku w Gymnich koło Kolonii. Matka, zmuszona do całodziennej pracy zarobkowej, oddała go na wychowanie dziadkom. Już jako chłopiec wyróżniał się wybitnymi zdolnościami intelektualnymi i wielką pobożnością, zwłaszcza do Bożej Rodzicielki. Odkąd został powierzony przez matkę Jej opiece, pociągał go świat nadprzyrodzony. Kiedyś wyznał: „Istnieją ludzie, którzy z domu rodzinnego wynoszą tak szczególną wrażliwość na wartości nadprzyrodzone, że od dzieciństwa nie znajdują upodobania w wartościach czysto naturalnych. Jest to tęsknota za tym, co wieczne, nieskończone... Jeśli mam być szczery, taka jest również droga mojego życia osobistego. Tej wewnętrznej tęsknoty nic nie potrafi zaspokoić. Miłość wypełniająca serce nie chce się nigdzie zatrzymać, tylko przy Bogu..."

Marzeniem młodego Józefa była praca misjonarza w Afryce. W wieku 14 lat rozpoczął naukę w szkole księży pallotynów w Ehrenbreistein. Wtedy „Pan Bóg położył na nim swoją dłoń i nie opuścił go już nigdy".

Po chwilach zwątpień natury filozoficznej umocnił się w przekonaniu, że Matka Boża, pełna piękna i wewnętrznej harmonii, jest najwspanialszym wzorem do naśladowania. Pragnął jak Ona żyć pełnią wiary.

8 lipca 1910 roku w Limburgu otrzymał święcenia kapłańskie. Na obrazku prymicyjnym napisał: „Aby wszystkie umysły zjednoczyły się w prawdzie, a wszystkie serca w miłości".

Z powodu słabego zdrowia jako młody kapłan nie mógł wyjechać na misje do Afryki.

Nic bez Ciebie, Maryjo, nic bez nas

- Miłość o. Kentenicha do Matki Bożej została ugruntowana - podkreśla s. Damiana - gdy stanął w obliczu śmierci. „Jeszcze tylko dwa miesiące..." - tak brzmiała diagnoza lekarza. Po tym „wyroku" chory jednak wstał z łóżka i wrócił do swoich obowiązków. Gdy był już w podeszłym wieku, żartował: „Te dwa miesiące jeszcze nie minęły..."

W czasie choroby w sercu o. Kentenicha dojrzewała „cicha, umiłowana idea", która zrodziła się po przeczytaniu w gazecie informacji o powstaniu - z inicjatywy niewierzącego niegdyś adwokata Bartolo Longa - sanktuarium w Valle di Pompei, które stało się ośrodkiem życia chrześcijańskiego dla całych Włoch. O. Kentenich zrozumiał, że Pan Bóg przez tę notatkę chce mu przekazać coś szczególnego, że oczekuje, aby mała szensztacka kapliczka św. Michała stała się, przy jego udziale, „domem, za którym się tęskni".

Pragnienie, aby Matka Boża rozdawała tam łaski, czyniła cuda, o. Kentenich przedstawił wychowankom 18 października 1914 roku. W swoim gorącym przemówieniu przekonywał ich, że autentyczne dążenie do świętości „niejako przymusi Matkę Bożą, aby się w Szensztat zadomowiła".

W kwietniu 1915 roku nauczyciel seminaryjny zakupił w antykwariacie kopię obrazu Matki Bożej z Dzieciątkiem, którego autorem jest Luigi Crosio. Wkrótce obraz zostat zaakceptowany przez całą wspólnotę. Kapliczka stała się sanktuarium Matki Trzykroć Przedziwnej, która udziela tu nade wszystko łask zadomowienia, przemiany i gorliwości apostolskiej, jakimi wyróżniają się Jej czciciele zawierający z Nią „przymierze miłości" zgodnie z dewizą: „Nic bez Ciebie, Maryjo, nic bez nas".

Owo płomienne przemówienie wygłoszone przez o. Kentenicha do młodzieży przeszło do historii jako akt założycielski Dzieła Szensztackiego. Zawarte są w nim m.in. takie sformułowania: „Czy nie byłoby to możliwe, aby ta kaplica sodalicyjna stała się naszą górą Tabor, na której będzie się objawiała wspaniałość Maryi - Matki i Królowej? Każdy z nas jednak musi osiągnąć możliwie najwyższy stopień doskonałości i świętości odpowiedni do swojego stanu..."

Wierne spełnianie obowiązków, gorliwa modlitwa, permanentne samowychowanie, wszystkie dobre ludzkie przedsięwzięcia zostały nazwane „wkładem do skarbca łask", który miał skłaniać Matkę Bożą, by z tego sanktuarium rozpoczęła odnowienie religijne ojczyzny i całego świata.

***

Zaczął się czas próby dła Sodalicji Mariańskiej założonej w kwietniu 1914 roku, a 20 lipca 1919 roku przekształconej w Związek Apostolski.

Na frontach pierwszej i drugiej wojny światowej miały sprawdzić się ideały, którymi żyła szensztacka młodzież.

Działalność Sodalicji Maryjnej w Ingolstadt w XVI wieku stała się dla o. Kentenicha potwierdzeniem zleconego mu nowego posłannictwa. Sodalicja w Ingolstadt, prowadzona przez o. Rema SJ, odegrała w czasie kontrreformacji ważną rolę w Kościele katolickim w Niemczech, a szczególnie w Bawarii, która pozostała do dziś najbardziej katolicka i maryjna. O. Kentenich był przekonany, że Matka Boża chce w obecnych czasach ratować wiarę katolicką przez Szensztat. Dlatego on i jego wychowankowie przyjęli wybrany przez o. Rema tytuł dla Maryi: Matka Trzykroć Przedziwna - Córka Boga Ojca, Matka Boga Syna i Oblubienica Boga Ducha Świętego.

Wiele osób nie rozumiało, dlaczego o. Kentenich powiązał swoje działanie wyłącznie z Matką Trzykroć Przedziwną i Jej sanktuarium. Dopatrywali się w Szensztacie „niebezpiecznych idei". Założyciel wyjaśniał, że wszystko, co robi, wielokrotnie i oficjalnie zostało potwierdzone przez Kościół... Ufał Matce Bożej i prowadził do Niej ludzi; wierzył, że przy Jej udziale Niemcy na nowo odkryją swoje posłannictwo ewangelizacji Europy, jak pierwsi męczennicy z Trewiru, miasta w którym do dziś prawie na każdej ulicy, na każdym domu znajduje się figurka Matki Bożej lub jednego ze świętych.

Wzruszenie cioci Jadzi

20 sierpnia 1920 roku, w rocznicę powstania Związku Apostolskiego powstała w Szensztat Liga Apostolska skupiająca katolików, którzy utrzymują więź z Matką Trzykroć Przedziwną i pragną się włączyć do odnowy obyczajowo-religijnej, bez zobowiązań przestrzeganych przez Związek, do którego przyłączyły się kobiety. Ich zjazd odbył się 8 grudnia tegoż roku, a rok później powstała pierwsza wspólnota żeńska - Związek Niewiast. Kobiety do niego należące nie wychodzą za mąż, żyją w duchu rad ewangelicznych, wytyczają sobie idee, do których konsekwentnie dążą, każda w swoim zawodzie. Są podzielone na grupy, tzw. kursy. Ich działanie wyznaczało między innymi pragnienie Gertrudy von Bullion: „Chcemy w każdym promieniu światła rozpoznać troskę niebieskiego Ojca i cieszyć się Jego dobrocią". Gertruda von Bullion była sanitariuszką Czerwonego Krzyża podczas pierwszej wojny światowej. Opiekowała się rannymi żołnierzami w lazarecie. Tam poznała młodego człowieka, ze Związku Mężczyzn w Szensztacie. Za jego radą udała się do Szensztatu, nie przypuszczając nawet, że wkrótce zostanie założycielką Związku Niewiast, do którego należy dziś rzesza kobiet rozproszonych po całym świecie.

***

Od czternastego roku życia z Dziełem Szensztackim związana jest Hedwig Herbasch, gdańszczanka, obecnie mieszkająca w Elz koło Limburga, z którą łączy moją rodzinę wieloletnia przyjaźń. Nazywamy ją ciocią Jadzią... W 1936 roku chodziła do szkoły prowadzonej przez siostry szarytki w Gdańsku przy ul. Gęsiej. Jedna z nauczycielek tej szkoły należała do ruchu szensztackiego i często opowiadała swoim uczennicom o dziele o. Kentenicha. Sama została członkinią szensztackiego Instytutu Sióstr Maryi, a ciocia Jadzia, później pielęgniarka, została członkinią Związku Niewiast. Najpierw pracowała w Gdańskiej Akademii Medycznej, między innymi jako opiekunka dzieci dyrektora tej placówki. Często chodziła z nimi na modlitwę do kapliczki szensztackiej przy kościele pallotynów w Gdańsku Wrzeszczu. Niestety, musiała opuścić miasto z chwilą wkroczenia do niego nazistów. Pod okiem essesmanów nie można było pracować jak należy - wspomina. Wyjechała do Prus Wschodnich, a stamtąd do Berlina, gdzie spotkała swoją nauczycielkę z Gęsiej.

Przed wojną odwiedziła Szensztat dwukrotnie. W 1936 roku jechała z Gdańska cały dzień i całą noc, aby „koniecznie" spotkać się z o. Kentenichem, o którym już wiele słyszała. - Przyszedł na umówione spotkanie punktualnie - mówi ciocia - i od pierwszej chwili nas oczarował (była w towarzystwie innych sióstr). Widziałyśmy w nim ojca, któremu można zaufać. Dzieliłyśmy się z nim naszymi aktualnymi rozterkami. On zaś zachęcał nas, abyśmy nadzieję pokładały w Bogu i żyły tak, jak byśmy były piórkami - małymi, czułymi na każde ludzkie tchnienie, unoszącymi się do nieba.

Te słowa zapadły cioci Jadzi w serce; do dziś żyje tą ideą, jak i liczni jej wychowankowie.

Drugi raz Hedwig Herbasch odwiedziła Szensztat 12 maja 1939 roku. Tego dnia o godzinie czwartej nad ranem złożyła w Prasanktuarium swoje przyrzeczenie związkowe - w obecności kapłana i jednej z sióstr. Konspiracja była konieczna. Naziści szykanowali wszystkie przejawy pobożności katolickiej w Niemczech.

Związek Niewiast jeszcze przed wojną rozrastał się prężnie. - Najpierw postawcie Matce Bożej kapliczkę - zachęcał kobiety o. Kentenich po śmierci 36-letniej Gertrudy von Bullion, dziś kandydatki na ołtarze. Wkrótce na jednym ze wzgórz stanęło sanktuarium, a potem Haus Mariengart - Dom Ogród Maryi.

Po wojnie ciocia Jadzia przyjeżdżała tu z Berlina coraz częściej. - Dwukrotnie zastałam o. Kentenicha modlącego się - wspomina. - Był poza ziemską rzeczywistością, czułam, że obcuje wyłącznie z Bogiem. W relacjach z ludźmi zaś był zupełnie naturalny. Bardzo interesowało go, co się dzieje za murem berlińskim, gdzie pracowały nasze siostry. Z siostrami ze Wschodu zawsze rozmawiał nieco dłużej i koleżanki z innych stron Niemiec były o to trochę zazdrosne - żartuje ciocia Jadzia, która mieszkała w Berlinie Zachodnim, ale utrzymywała żywy kontakt z siostrami po wschodniej stronie miasta. - Módlcie się - nieustannie prosił o. Kentenich. Niczego nie narzucał. - Pytajcie o wszystko Matkę Bożą. Ona pomoże znaleźć rozwiązanie spraw najtrudniejszych - powiedział kiedyś na odchodnym, wręczając nam pudełko pralin...

Szensztat to dla cioci Jadzi - całe życie. Chłopcy - jak pamięta - najczęściej myśleli, żeby idee szensztackie głosić po świecie, a my, dziewczęta, potem dojrzałe już kobiety, zawsze chciałyśmy być blisko źródła łask, jakim jest nasza szensztacka Matka Trzykroć Przedziwna. Niewiasty mają świadomość - prawie wszystkie wykonują tak zwane zawody służebne - że cierpienie ludzkie ma wielką wartość, a pomoc ludziom cierpiącym, chorym, opuszczonym, bezradnym ma sens...

Chcemy mieć swój „wkład w skarbcu łask" - podkreśla ciocia Jadzia.

Gdy przechodzimy przez bramę w murze okalającym ogród, w którym stoi Prasanktuarium, w oczach cioci pojawiają się łzy wzruszenia. Szepcze: Minęło sześćdziesiąt lat jak o brzasku wchodziłam tu po raz pierwszy. Dziękuję Bogu, że mogłam doczekać końca wieku - Jubileuszowego Roku 2000.

Radość siostry Damiany

Zwiedzamy z s. Damianą Dom Spotkania z Ojcem Kentenichem na górze Szensztat. - O. Kentenich założył naszą wspólnotę po to, aby z Maryją przez Chrystusa w Duchu Świętym prowadzić nas do Boga - mówi rozpromieniona siostra. Do pierwszych członkiń Instytutu powiedział: „Idźcie i zapalajcie światło..." Bp Ignacy Jeż, przez wiele lat ordynariusz diecezji koszałińsko-kołobrzeskiej, który spotkał o. Kentenicha w obozie koncentracyjnym w Dachau, mówit do nas, Polek, że powinnyśmy jedną nogą stać w Częstochowie, a drugą w Szensztacie. - Na Jasnej Górze uczymy się dziecięcej ufności i miłości od najwcześniejszych lat - podkreślał... Zresztą sam o. Kentenich do pierwszych sióstr w Polsce napisał, że miłość do Maryi przejęłyśmy wraz z pokarmem matki. Czyż można piękniej określić polskie dusze? - zastanawia się s. Damiana. - W Szensztacie zaś - kontynuował bp Jeż - wymagana jest ustawiczna praca nad sobą. Nie może być miłości do Boga i Jego Matki, bez trudu nieustannego umacniania się w cnotach. Maryja, choć była bez grzechu, stale czuwała, aby wszystko, co czyniła, mogło podobać się Bogu.

W Polsce pierwsze sanktuarium szensztackie powstało 12 września 1981 roku w Świdrze pod Warszawą; zostało erygowane przez abp Bronisława Dąbrowskiego. Stąd Matka Boża miała wędrować na Wschód. I powędrowała najpierw na Białoruś - do Grodna, Adamowicz i do Mostów, gdzie 22 lipca tego roku konsekrowano pierwszy na świecie kościół pod wezwaniem Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej. Siostry szensztackie pracują także w Moskwie i Petersburgu.

- Wierzę w Opatrzność jak o. Kentenich - przekonuje s. Damiana. W najśmielszych marzeniach nie brałam pod uwagę, że dziś będę oprowadzać po Szensztacie gości ze Wschodu.

Chciałam być dentystką. Zostałam członkinią Instytutu Sióstr Maryi... Jesteśmy jedyną żeńską wspólnotą szensztacką, w której kobiety noszą jednakowe suknie i welony. Od dnia założenia naszego Instytutu tak się ubieramy, żeby być znakiem dla innych, że przynależymy do Matki Bożej. Siostry augustianki, nasze poprzedniczki w Szensztacie, raczej nie opuszczały klasztoru... My zaś, żyjąc jak one w duchu posłuszeństwa, ubóstwa i czystości, chcemy służyć ludziom świeckim i z radością uczestniczyć w ich życiu...

Nie składamy ślubów, ale przyrzeczenia czasowe, a po kilku latach wieczyste. O. Kentenich mawiał, że Pan Bóg chce mieć wolnych wioślarzy, a nie galerników. Dlatego codziennie mobilizujemy się do coraz większej wielkoduszności, miłości... Przede wszystkim chcemy, jak Maryja dwa tysiące lat temu, rodzić Chrystusa i dawać Go ludziom. Pragniemy jak Matka Trzykroć Przedziwna być dziećmi Boga Ojca, matkami Boga Syna i oblubienicami Ducha Świętego. Stawiamy na młodzież. Obecnie w szensztackim postulacie w Niemczech jest dziesięć dziewcząt z sześciu prowincji niemieckich, po jednej z Indii, Filipin, Dominikany, Portoryko i Czech. Siostry na całym świecie opiekują się duchowo dziewczętami, zaś Księża Szensztaccy i Bracia Maryi zajmują się formacją młodzieży męskiej. Łączą ich wspólne zadania i wspólnota stołu, podobnie jak my są celibatariuszami, żyją w ubóstwie, posłuszeństwie i czystości.

Autorytet

Środek lipca. W ogrodzie przylegającym do sanktuarium Instytutu Sióstr Maryi siostry ogrodniczki przycinają kwiaty. Wkrótce ułożone w strojne ikebany upiększą wnętrza sanktuariów i domów rozsypanych w szensztackich górach...

Stajemy w słońcu pod domem - usytuowanym na dość wysokiej skale, w którym o. Kentenich spędził ostatnie trzy lata życia. Dziś z okna jego dawnego pokoju nie wylatują czekoladki, różańce, medaliki, świece... Rozdawał wszystko, co miał pod ręką - zwłaszcza chłopcom i dziewczętom, którzy śpiewali pod jego oknem pieśni maryjne i prosili o błogosławieństwo... Otrzymywał od innych dużo, lecz jeszcze więcej rozdawał tak niezwłocznie i wspaniałomyślnie, że nie zostawało mu nic. Prezenty otrzymywane z jego ręki były znakiem jego bogactwa ducha i serca, które wprost dla bliźnich „trwonił"...

Wielu, przede wszystkim ci, których Bóg powołał do Ruchu Apostolskiego w Szensztat, doznawali od o. Kentenicha bezgranicznej dobroci, był dla nich zawsze bezpiecznym, mądrym przewodnikiem, żywym obrazem Dobrego Pasterza, który oddawał życie dla swoich.

Był wszystkim dla wszystkich i stal się rzeczywistym autorytetem w Kościele powszechnym. Świadczą o tym liczne świadectwa współczesnych. Kard. Ottaviani w 1972 roku napisał: „Ojciec Kentenich doszedł do świętości przez niesienie krzyża. Prawdą jest, że jego Dzieło miało zwolenników i przeżywało rozkwit. On jednak nie zabiegał o sukcesy. Jedno tylko chciał zgłębić: Jak należy nieść krzyż. Dal tym przykład dobrego chrześcijanina (...) osiągającego świętość przez naśladowanie Zbawiciela".

W tym samym roku papież Paweł VI, który przyjmował założyciela Szensztatu tuż po zakończeniu11Soboru Watykańskiego, zaraz po jego śmierci powiedział do sióstr: „Życie o. Józefa Kentenicha można streścić w doniosłych słowach widniejących na jego grobowcu: Dilexit Ecclesiam - Umiłował Kościół. Te słowa chcemy Wam dziś dać na drogę jako Wasz program".

Danke das Du da bist

20 września 1941 roku tajna policja Trzeciej Rzeszy aresztowała o. Kentenicha. Wtedy, wskazując na swastykę, powiedział: „My trzymamy się mocno krzyża Chrystusowego". Ta wypowiedź była tylko pretekstem, aby go najpierw osadzić w karcerze w Koblencji, a potem przewieźć do obozu koncentracyjnego w Dachau. Ale i tam z narażeniem życia utrzymywał kontakt z Rodziną Szensztacką. 16 lipca 1942 roku założył Instytut Braci Maryi i Szensztackie Dzieło Rodzin, a 18 września 1944 roku proklamował międzynarodowy charakter Dzieła Szensztackiego. Z obozu został uwolniony 18 października 1945 roku.

Jeszcze 12 września 1968 roku, w uroczystość Imienia Maryi, 82-letni kapłan wygłosił porywające przemówienie, a za trzy dni Bóg odwołał go do wieczności.

W 1940 roku, kiedy narodowy socjalizm zaciekle prześladował Szensztat, o. Kentenich złożył przyrzeczenie, że jeśli Matka Boża ocali Dzieło, to na górze Szensztat stanie pomnik wdzięczności - nowa świątynia Trójcy Świętej. 15 września 1968 roku o. Kentenich odprawiał w niej po raz pierwszy Mszę św. Po Eucharystii zdjął szaty liturgiczne, poświęcił kilka różańców, a księży, którzy mu asystowali podczas celebry, zaprosił do siebie na obiad. Nagle zasłabł. Położyli go na podłodze i po kilku minutach umarł. Była to niedziela, święto Matki Bożej Bolesnej.

Od 10 lutego 1975 roku trwa proces beatyfikacyjny założyciela Rodziny Szensztackiej. W zakrystii kościoła Trójcy Świętej znajduje się jego grób. Na czerwonym dywanie, w miejscu śmierci o. Kentenicha, licznie przybywający pielgrzymi składają kierowane do niego prośby i podziękowania.

Głosił przymierze miłości z Trzykroć Przedziwną Matką i Królową w wielu krajach. Mówił, że chciałby przygotować triumfalny pochód dla Matki Bożej na całym świecie. Wprawdzie „zagranica" patrzyła wówczas jeszcze niechętnie na Niemca i uzyskanie paszportu było trudne, podróżował jednak do Afryki Południowej, do kilku krajów Ameryki Południowej oraz do Stanów Zjednoczonych. Organizował dni skupienia i rekolekcje... Gdzie mógł, poświęcał kamień węgielny pod nowe sanktuaria szensztackie lub zachęcał do ich budowy.

W naszym kraju nigdy nie był, ale w Polsce istnieje już pięć sanktuariów szensztackich, z których bodaj najliczniej uczęszczane jest w Koszalinie na Górze Chełmskiej, które 1 czerwca 1991 roku poświęcił Ojciec Święty Jan Paweł II. 15 sierpnia tego roku Matka Boża z tamtejszego sanktuarium została uroczyście ozdobiona koronami przez ordynariusza koszalińsko- kołobrzeskiego bp. Mariana Gołębiowskiego i metropolitę szczecińsko-kamieńskiego abp. Zygmunta Kamińskiego.

Kaplica na Górze Chełmskiej została nazwana Sanktuarium Przymierza w nawiązaniu do „przymierza miłości", które zawarł o. Kentenich i jego podopieczni z Matką Bożą 18 października 1914 roku. Odtąd każdy osiemnasty dzień miesiąca jest przez Rodzinę Szensztacką obchodzony jako Dzień Przymierza.

***

Szensztat, 18 lipca 2000 roku. W kościele Trójcy Świętej, który jest darem Rodziny Szensztackiej za jej przetrwanie w okresie narodowego socjalizmu, rozlega się głośny śpiew całej tutejszej wspólnoty i licznie przybyłych pielgrzymów: Danke das Du da bist - intonują młodzi - dziękujemy, że jesteś z nami - Panie... Matko Trzykroć Przedziwna, Królowo Szensztatu... utrudzony pielgrzymie końca XX wieku...

nasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach